sobota, 18 października 2014

Od Shiro C.D. Shayde

Spojrzałem zdenerwowany na beztroską waderę.Leżała bardzo blisko mnie,a gdy przysunęła się bliżej nasze boki prawie się stykały.Gdyby pomyśleć,że...
Wzdrygnąłem się potrząsając głową.Nie myśl o takich głupotach.
-Coś się stało?-spytała Shayde.
-Nic a nic.-powiedziałem ciężko.Słońce zapewne już od dawna było na niebie,więc postanowiłem coś zrobić.Coś więcej,niż zwykłe marnowanie czasu.-Powinienem obejść tereny.Co prawda to prawda,strażnikiem nie jestem,ale czasami warto się poruszyć.
Wstałem,a wilczyca zaczęła machać ogonem,jakby na coś czekała.Jak gdyby była zniecierpliwiona.Złapałem zębami jeden z bandaży próbując go zawiązać jak najmocniej,wciąż ignorując jakże widoczne oczekiwanie wadery.Westchnąłem głośno spoglądając w przestrzeń przede mną,gdy usłyszałem szelest trawy,co oznaczało,że skrzydlata się podniosła.
Wstałem kręcąc głową z niedowierzaniem.Czemuż ja to robię?Wytłumaczę się chyba tylko tym,że próbowałem być kulturalny.
-A może zechciałabyś pójść ze mną?-spytałem bezbarwnym głosem,wciąż odwrócony tyłem.Nie chciałem,żeby zbliżała się do mnie,ale cóż,bycie dżentelmenem nie jest łatwe.
-Czemu nie?-wadera udała niezainteresowanie,ale wiedziałem,że w głębi duszy jest szczęśliwa.
Ruszyliśmy razem przez step,by następnie zagłębić się w las.Większość liści opadło i stworzyło chrupiący,kolorowy dywan pod naszymi łapami.
Znów między nami nastała ta głupia,niezręczna cisza,której żadne z nas nie potrafiło przerwać.Wtedy usłyszałem jej chichot.Naprawdę,nie mogła wsłuchać się w cichy śpiew ptaków,tylko zacząć się śmiać?To chyba najbardziej pogodny wilk,jakiego w życiu spotkałem.
-Cóż takiego zabawnego się stało?
-Liść...-wybąkała nie przerywając śmiechu.-masz...liścia...na głowie!
-A więc zostałem królem tego lasu.-powiedziałem dostojnie podnosząc głowę do góry.
Shayde,widząc to zaczęła dusić się ze śmiechu.
-Wasza Wysokość!-zawołała chichocząc i kłaniając się.
Złapałem się za głowę i poczułem twarde źdźbło.Po chwili leżało na ziemi.Gdy wadera przestała się śmiać,ruszyliśmy dalej.
Po jakimś czasie wyszliśmy z lasu i naszym oczom ukazało się jeziorko,które ze wszystkich stron okrywała zielona polana,a za nią majaczyły się wysokie góry.Usiedliśmy na brzegu,a chłodna woda obmywała nam opuszki łap.
-Umiesz śpiewać?-zapytałem po chwili,spoglądając ukradkiem na waderę.
<Shayde?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz