środa, 30 kwietnia 2014

Od Rose C.D Amira


Po ataku Mid'a skręciłam nadgarstek w łapie . Po bójce Amira z samcem alfa , partner Devii mojej przyjaciółki zabrał mnie do Kay'a.Długo rozmawiali , ale ja przeżywałam koszmar , był on taki sam jak to co się wydarzyło tyle , że powtarzało się to w nieskończoność.Po całych dziesięciu godzinach przebudziłam się z łapą w bandażu.
-Rose twój nadgarstek jest już nastawiony, ale musisz oszczędzać kończyny , bo masz słabe kości i cierpisz na ich łamliwość.-ostrzegł Kay
-Nie no ja już  nie mogę wszystko mnie boli!!!-odrzekłam znowu popadając w śpiączkę.
Słyszałam kłótnie między Zuko a Midnight'em to bardzo nie dobrze, wiedziałam iż skaczą sobie do gardeł , ale co miałam począć.Nagle się obudziłam ujrzałam większość watahy siedzącą w kącie.
<Nala,Mid,Amir,Devia,Zuko,Kay,Arghai,

Od Amira C.D Midnighta

- Ej no - szturchnąłem go łokciem w ramię. - Wiele osób ma swoje wady. Ja na przykład jestem czasami w poważnych sytuacjach zbyt obojętny. Wyobrażasz sobie, że Devia nigdy nie powiedziała mi, że pochodzi z watahy, która usiłuje nas zabić? A mimo to nadal jest moją partnerką.
- Wiem, ale to jest dość... - nie skończył.
- Rozumiem. - popatrzyłem na niego poważnie. - Wiele jest różnych przewinień, ale nigdy nie wolno karać za przeszłość.
- Tak myślisz...?
- Oczywiście! A ty co, jesteś basiorem czy chudym szczenięciem? No co ty, bać się przyznać do młodzieńczej głupoty? Jeśli chcesz, mogę ci teraz wymienić mnóstwo różnych rzeczy, których nie powinienem robić.
Próbowałem rozdrażnić Mida, ale udało mi się tylko wywołać na jego twarzy lekki uśmiech.
- Na przykład, kiedyś, jako najstarszy z rodzeństwa, zezwoliłem na przemalowanie mojej śpiącej siostry na różowo. Albo kiedyś zamieniłem się w clowna i straszyłem watahę. Nieźle mi się za to oderwało...
Basior parsknął śmiechem.
- A może gdyby nie moja nieuwaga, nie urodziłby się Amon, i teraz nie było by tej afery z Ofiarą Losu... - posmutniałem.
Mid już chciał zaprotestować, ale przerwałem:
- To powiesz?
<Mid?>

Od Midnight'a CD Amira

Kay zaczął sprawdzać, czy Rose nie ma żadnego poważnego urazu. Usiadłem przy wejściu do jego jaskini dysząc z wywieszonym językiem.
Dopiero wtedy zobaczyłem ilość ich ran.
Szybko odwróciłem się i pobiegłem gdzieś. Usiadłem na polanie, zrobiło się ciemno.
- Co tu robisz? Czemu uciekłeś? – Przyszedł tam Amir.
Milczałem.
- Halo? Usiadł obok mnie.
- Zostaw mnie, bo jeszcze ci coś zrobię.. – Powiedziałem ponuro. – Nikt nie jest bezpieczny przy potworze.
Patrzyłem sobie na łapy, które były całe poranione.
- Przestań, nic tak złego się nie stało. Rose już powoli się budzi. – Popatrzył na mnie.
- Jestem do bani... Dalej zadaję sobie pytanie, czemu w ogóle się mnie nie boicie? Ahh, nie chcę skrzywdzić nikogo więcej! – Wtedy powróciły złe wspomnienia, aż się wywróciłem i chwyciłem łapami pysk.
- Ale... O co ci chodzi? – Zdziwił się.
Bałem się mu to powiedzieć, to była moja największa tajemnica.
- Nie sądzę żeby cie to ciekawiło. A w dodatku każdy, komu to powiedziałem, uciekał i znów zostawiał mnie samego...

<Amir?>

Od Sary

Czekałam na pustkowiu Towy na mojego pierwszego ucznia. Siedziałam i wpatrywałam się w pustkę, myśli wirowały w mojej głowie. Rozmyślałam jeszcze tak z pięć minut, kiedy usłyszałam szelest.
> - Nie skradaj się i tak ci to nie wychodzi.- Powiedziałam się nawet nie odwracając się do przybysza.
> - Są wiesz, że tu jestem i się na dodatek skradam?- Spyta zdziwiony basior
> - Szelest Cię zdradził. Po pierwsze skradasz się nie umiejętnie i stajesz na suchej trawie, a po drugie gdybyś szedł twoje kroki byłoby wyraźniej słychać.- Powiedziałam odwracając się do niego.
> - No, no masz niezły słuch.
> - Przyszliśmy tu oceniać moje zalety czy nauczyć Cię czegoś pożytecznego? Pokaż, na co Cię stać.
> - Co masz na myśli?- Zapytał
> - Zaatakuj mnie.- Powiedziałam z nutką zażenowania.
> - Nie atakuje wader.
> - Na wojnie niema różnicy czy to basior czy wadera, gdybyś się tak zachowywał na pewno było by po tobie. Atakuj!
> - No dobrze.- Uległ i odwrócił się przeszedł kilka kroków i nagle zawrócił i skoczył w moim kierunku, a ja zrobiłam tylko dwa kroki w prawą stronę. Basior odwrócił się, gdy wylądował ma ziemi i ponownie chciał mnie zaatakować, ale znowu tylko przeskoczył kamień, po którym chodziłam, kiedy on próbował mnie zaatakować.
> - Skończyłeś już skakać przez kamień? Może w końcu zaatakujesz?- Spytałam
> - Jaka mądra się znalazła, może ty zaatakujesz?
> - Nie chce Ci zrobić krzywdy.
> - Aha, po prostu boisz się, że przegrasz. No dawaj maleńka, co?- Po tych słowach rzuciłam się na niego i od razu leżał na ziemi.
> - Nigdy, ale to nigdy nie nazywaj mnie „maleńka”!!!- Warknęłam.
> - No dobrze, ale złaź już ze mnie. – Powiedział.
> - Czego uczyli Cię wcześniej?
> - Walki jeden na jednego, skradania, taktyki, rozpoznawania zapachów i kamuflowania się i zarywania do fajnych wilczyc.
> - Jeszcze słowo, a będziesz leżał na ziemi.- Powiedziałam
> - Dobra, tylko żartowałem.
> - No to zobaczymy, co Ci zostało z tych lekcji. Najpierw taktyki.
> -Opisz sytuacje.
> - Wróg jest dwukrotnie liczniejszy, wilki słuchają się tylko ich przywódcy, nie działają na własną rękę.
> - Staramy się utrzymać pozycję i nie pozwolić wedrzeć się wrogowi.
> - A coś sprytniejszego?
>  - ...
>  - Ich przywódca nie walczy tylko wydaje polecenia, trzeba się po prostu pozbyć ich przywódcy.
> -  Niezły plan.
> - Inny przykład. Obie armie są tej samej liczby i w ogóle, ale za to przeciwnik jest o wiele szybszy.
> - Ustawiamy pułapki ziemne, przez które będą musiały przebiec i je złapiemy.
> - Dobrze. Z taktyk na razie tyle. Teraz rozpoznawanie zapachów.- Powiedziałam i zakryłam mu oczy. Przyniosłam z lasu: gałąź, na której była przed sekundą wiewiórka, gniazdo ptaka, i korę, o którą ocierała się nieznana mi wilczyca. Najpierw podałam mu gniazdo ptaka.
> - Zastanów się, co to jest.
> - Gniazdo jakiegoś ptaka chyba gawrona.
> - Dobrze, a to.- Powiedziałam i podstawiłam mu pod nos gałąź.
> - Pachnie wiewiórką.- Stwierdził
> - Aha, a to.- Oznajmiłam i podsunęłam mu pod nos korą.
 - Nie wiem.- Powiedział po dłuższej chwili zastanowienia.
 - To jest zapach wilka dokładniej wilczycy i od razu uprzedzę twoje pytanie nie mój. Przejdźmy do kamuflowania się. Masz pięć minut na ukrycie się w obrębie pięciu kilometrów, a ja mam Cię znaleźć.- Powiedziałam i zakryłam oczy. Odczekałam pięć minut i zaczęłam szukać. Wiatr wiał z zachodu i czuć było w nim jego zapach, ale wiatr zmienił na chwile kierunek i zaczął wiać ze wschodu, było w nim czuć delikatny zapach lasu i prawie niewyczuwalny jego zapach.
 - Sprytnie.- Powiedziałam do siebie.
 Zaczęłam biec w stronę lasu, niedaleko bagnistego terenu zauważyłam śladu jego łap odbitych na wilgotnym podłożu. Szłam za śladem, aż doszłam do niewielkiej polany w środku lasu. Trop się urwał. Stanęłam na środku polany i rozejrzałam się wokół, za jednym z drzew widać było koniuszek ogona basiora. Wyszłam niezauważona z polany i zakradłam się po cichu do basiora, który nawet się nie zorientował, że zaszłam go od tyłu.
 - Buuuu- powiedziałam, Mack się wystraszył.
 - Jak? Ty ...tam ... jak?- zaczął się jąkać
 - Nieważne, co nam jeszcze zostało?
 - Skradanie się i walka jeden na jednego.
 - Jak dla mnie to to już próbowałeś, ale dobrze, co najpierw?
 - Skradanie.
 - No dobrze. Tylko wróćmy na pustkowie.- powiedziałam i ruszyłam w stronę pustkowia, a Mack postąpił tak samo.
 - To co skradanie i walka jeden na jednego ?
 - ok.- powiedział i zniknął w zaroślach,a ja poszłam na środek. Zamknęłam oczy i myślałam.
 - Tym razem idzie pod wiatr dlatego go nie czuje, ale wybrał strasznie suchą ścieżkę i słychać go w niektórych momentach. - pomyślałam i oszacowałam gdzie jest i rzuciłam się na niego od razu poległ na ziemi.
- Twoje umiejętności razem wzięte oceniam na 3= (trójka na szynach)
- Może następnym razem lepiej mi pójdzie.-powiedział.
- Mam taką nadzieję, a teraz wracamy.- powiedziałam
(Mack)

Od Cziki C.D. Sharisy

 Gdy byłyśmy w jaskini przybiegła do nas zaniepokojona Sharisa. Powiedziała żebyśmy z nią gdzieś poszły. Na początku nam się nie chciało, ale gdy Sharisa opowiedziała nam o co chodzi od razu poszłyśmy za nią. Byłyśmy już na granicy, gdy Sharisa powiedziała żebyśmy zaczekały i jak coś wołały Nale. Sharisa zaczeła gadać z bratem, po chwili zaczeli się awanturować. Gdy nagle jej brat wyskoczył z tekstem-,,Łapać je!" Kiedy to wykrzyknął wyskoczyło sześć wilków i nas oszołomiły.
Obudziłyśmy się w ciemnych lochach, Zaczęłyśmy wymyślać plan ucieczki.
-Dobra to co robimy macie jakieś pomysły bo ja nie-powiedziała Kiara
-Ja też nie zabardzo-powiedziałam ze smutkiem -a ty Sharisa?
 -Hej spójżcie  strażnikowi upadły klucze-szepneła zadowolona.
 Leczy gdy próbowała przez krate wyciągnąc klucze nagle strażnik upadł w szoku ujżałyśmy nad nim Nale która otwiertała nam krate, i powiedziała
 -Chodźcie bo zaraz po nas przyjdzie więcej strazników.
 I co sił w nogach zaczeliśmy uciekać z cudem uciekłyśmy z zamku.
  Gdy juz byłyśmy blisko watahy zapytałam się.
 -Jak nas znalazłaś?
 -To było proste szłam po waszych śladach i zapachu i tez zorientowałam się że was nie ma a po zatym co się stało?-Powiedziała Nala z dumą.Sharisa opowiedziała całą historię , Nala nagle powiedziała.
 -Zawsze gdy macie jakies kłopoty z innym wilkiem z poza watahy zawsze mówcie mi ponieważ gdybym nie zoriętowała się że was nie ma to coś by wam mogło się stać-Pouczyła nas Nala.Po krótkiej chwili.
 (Nala,Sharisa,Kiara???)

Od Amira C.D. Midnighta

Zauważyłem basiora, który... przerzucał sobie nad głową waderę, którą okazała się Rose. Spostrzegłem, że jest nim Mid. Rzuciłem się na przeciwnika, zwalając go z nóg. Korzystając z chwili, dorobiłem sobie skrzydła, wziąłem na grzbiet nieprzytomną waderę i delikatnie położyłem ją na czubku rozłożystego drzewa, by nic jej się nie stało. Po czasie basior ocknął się, podniósł i otrzepał z ziemi. Wyszczerzył zęby. Po szkarłatno-czerwonym kolorze jego oczu stwierdziłem, że zmienił się w potwora.
- Midnight! - krzyknąłem. - Co się z tobą dzieje!
- Ze mną?! - zdziwił się, szczerząc kły. - Co się dzieje z TOBĄ! Trzymasz jej stronę!
- Czego od niej chcesz?!
- Ja? Niczego. Przecież nic jej nie robię. - uśmiechnął się kpiąco.
Wpadłem we wściekłość. Zmieniłem się w niedźwiedzia i ruszyłem na wroga, przewalając go głową. Potem po namyśle przybrałem postać smoka i atakowałem z powietrza. Na koniec, jako wąż wstrzyknąłem do jego krwi antidotum. Natychmiast zasnął. Stanąłem przed nim już w normalnej postaci, ciężko dysząc. Po chwili Midnigt ocknął się. Jego oczy odzyskały zwykłą, ciemną barwę. Rozejrzał się wokoło, a jego wzrok zatrzymał się na moich ranach i nadal nieprzytomnej Rose. Zadrżał.
- Ja to zrobiłem, prawda? - spytał.
- Tak. - odparłem poważnie. - Rose po twoim ataku ciągle jest nieprzytomna, trzeba ją zanieść do Kay'a.
- Dobrze. Pomogę ci, jesteś ranny - zaproponował.
- Nie, dziękuję. Poradzę sobie.
Zamieniłem się w smoka i poleciałem do jaskini medyka, a Mid biegł za mną.
<Rose, Midnight?>


Od Mid'a CD Rose

Siedziałem nad stawem, aż usłyszałem szelest.
- Wiem, że to ty, Rose. – Wymamrotałem oschłym głosem.
Wilczyca zatrzymała się i stała. Odwróciłem się, a ona wtedy zaczęła się powoli cofać.

Popatrzyłem na nią, a zaraz po tym zacząłem podchodzić.
Zatrzymała się dopiero wtedy, kiedy poczuła za sobą drzewo. Zaczęła uciekać w bok.
Jednak ja chwyciłem ją za ogon i przerzuciłem sobie nad głową.
Spadła na ziemie, chyba łamiąc sobie łapę.
- Nie próbuj nawet uciekać. – Powiedziałem z uśmiechem stając przed nią.

Rose zasłoniła łapami głowę, a wtedy jakiś basior mnie przewrócił.

<< Rose, albo jakiś basiorze? xD >>

wtorek, 29 kwietnia 2014

Od Sharisy C.D Kiary

Spacerowałam własnie przy morzu. czułam się tu najlepiej.
Nagle natknęłam się na 2 wadery. Powitałam je przyjaźnie. Długo trochę rozmawiałyśmy. Postanowiłyśmy umówić się na drugi dzień. Zadowolona pobiegłam do jaskini. Jednak ktoś przed nią był.
-Oo witaj!-powiedziała wadera. Nie znałam jej.
-cześć, co cię tu sprowadza?-zapytałam.
-Jestem posłańcem twojego brata-odrzekła.
-nie rozmawiam z nim wynoś się!-cała przymilność znikła. Wadera cofnęła się.
-On stoi na granicy, chce się z tobą widzieć.-zapiszczała i pobiegła.
Zmrużyłam oczy i uśmiechnęłam się wrednie. no to teraz braciszek zobaczy swoja kropelkę.
Wpadłam do jaskini Cziki i Kiary.
-dziewczyny! Idziemy! -krzyknęłam i wyciągnęłam je na siłę. Kiedy opowiedziałam o co chodzi, chętnie za mną poszły. Kazałam im zostać i w razie czego wołać Nalę.
Podeszłam do granicy.
-Ahhh kropelko jesteś wreszcie.-uśmiechnął się.
-Tak Monteki.-rzuciłam sucho.
-Ooo po nazwisku lecisz?-zapytał zajdliwie.
Nie wytrzymałam.
-Ty ŚWINIO! jak mogłeś mi to zrobić!? Zostawiłeś mnie tam!-krzyknęłam.
-Haha powiało grozą-nie przestawał się sztucznie uśmiechać.
-A może przedstawisz mi swoje przyjaciółki?-zapytał po chwili. Piorunowałam go wzrokiem.
-No nic w takim razie....ŁAPAĆ JE!-Krzyknął i z piec-sześć wilków oszołomiło nas i zabrało.
Gdy się ocknęłam, byłam w lochach jakiegoś zamku. obok mnie leżały Czika i Kiara. Strażnik śmiał się z moich prób mocy, i wydostania się.
Kiedy tamte się ocknęły zaczęłyśmy knoć ucieczkę.
(Czika? Kiara?)

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Od Kiary

Gdy wracałyśmy do jaskini po drodze zatrzymałyśmy się przy morzu siedmiu braci akurat było wtedy pięknie ponieważ był zachód słońca , gdy tak gadałyśmy w oddali było widać jakąś wadere o niebieskim kolorze futra wydawała się miła bo gdy do nas podeszła mile się przywitała:  
- Witajcie jesteście tu nowe - Powiedziała sympatycznie.
- Tak -Żuciła Czika
Jak się tak z nią gadało to wydawała się miła i raczej też nas polubiła więc umuwiłyśmy się z nią na następny dzień.
(Sharisa)

niedziela, 27 kwietnia 2014

Od Rose C.D Cziki


Smuciła mnie sytuacja z Nalą , bo mimo iż wygarnęłam jej wszystko Devia to usłyszała.Natychmiast za nią pobiegłam i wytłumaczyłam iż musiałam to powiedzieć siostrze bo komu innemu mam się zwierzyć.Beta zrozumiała mnie i wybaczyła.Alfa nie potraktowała mnie poważnie , sama zaczęła oskarżać . Troszkę mnie poniosło , ale trudno było minęło.Siostra nie pamiętała chyba o tym , że czytam w myślach i bardzo mnie zraniła.Zaczęłam żałować , że to jej to powiedziałam . No dobra jest na mnie obrażona, ale gdyby nie była alfa to na pewno dostałaby po uszach od reszty watahy.Nie żebym jej źle życzyła.Chroń mnie Boże!!!
Nieopodal był park poszłam tam odpocząć nie udało mi się jednak,bo podeszły do mnie Kiara i Czika.Nowe wadery nie wzbudziły we mnie nic nowego.
-Witajcie czemu jesteście przybite?-rzuciłam
-No wiesz ta Nala mnie tak zdenerwowała ....-rzekła Kiara
-No wiem alfa jest troszkę nie na miejscu z zachowaniem , może to przeze mnie bo ja ja zdenerwowałam.-odrzekłam z klasą
Po zapoznaniu się oprowadziłam je po całym terytorium watahy.Były zachwycone wyznały iż mnie lubią.
-Przepraszam jeszcze raz za siostrę.
-Jak to za siostrę?
-Nala to moja rodzona siostrzyczka.
-Aha ...- ugryzła się w język Kiara po czym z Czika odeszły do jaskiń.
Postanowiłam wracać do domu, gdy nad stawem ujrzałam potwora.
<Mid>

Od Midnight'a

Wstałem i otrzepałem się, on zrobił to samo.
Wyglądał tak samo jak ja, tylko na odwrót (jak to komicznie brzmi xD)
Była to wadera, wielka i silna wadera. Zaczęła warczeć, ja postanowiłem zrobić to samo.
Zacząłem biec w jej stronę z nadzieją, że ucieknie i zostawi mnie w spokoju, ale czemu niby miałoby się tak stać???
Ona także skoczyła, jednak pojawiła się iskierka mojego szczęścia i trafiłem w jej kark. Wywróciłem ją i przygwoździłem do ziemi.
- Czego ode mnie chcesz? – Zapytałem warcząc.
Milczała, warcząc i się wyrywając. Nagle wybuchła w niej jakaś moc i odrzuciła mnie tak daleko, że uderzyłem grzbietem w wielki kamień, który tam był.
Z mojego karku zaczęła powoli lecieć krew, ale nie przejmowałem się i wstałem.
Wtedy za nią ujrzałem tą roślinę, którą szukałem.
Na chwilę uśmiechnąłem się, ale zaraz znów zrobiłem poważną minę.

Ruszyłem pędem przed siebie i skoczyłem nad nią, jednak ona chwyciła kłami za moją tylną łapę i rzuciła mną w ziemię. Stanęła przede mną, jak tylko mocno mogłem ugryzłem jej przednią łapę, jej kość pękła, ale ona tylko zaczęła szarpać mnie na wszystkie strony.
Potwór chciał się wydostać i mnie znów opętać, jednak nie pozwoliłem na to. Przeciwniczka rozszarpała brutalnie moją szyję, z której zaczęła płynąć krew. Znów rzuciła mną o ziemię, a ja resztkami sił zacząłem czołgać się po roślinę. Byłem od niej już niecały metr, ale ona nadepnęła na moje plecy unieruchamiając mnie. Potem puściła mnie, ale zaraz po tym chwyciła i uniosła moją tylną łapę.
Wgryzła się w nią, a ja poczułem tylko okropny ból, był taki wielki, że nie da się tego opisać.
Usłyszałem odgłos łamanych i pękających kości, zawyłem z bólu. Na pewno większość wilków z watahy to usłyszała. Potem wadera wykręciła bezlitośnie moją łapę i pobiegła gdzieś w głąb kanionu, deptając przy tym i psując potrzebną roślinę...
Resztkami sił popatrzyłem na łapę, lecz nie mogłem dłużej na to patrzeć. Noga byłą całą czerwona od krwi i do tego tak wykręcona i złamana, że widać było wszystkie kości, które były tam połamane i roztrzaskane.

< Jakiś wilk, który mógł mnie usłyszeć? >

Od Demeter C.D. Devii

Czyli jednak mam u niego szansę!?-spytałam.
-No w pewnym sensie tak...-rzucił niepewnie Amir.
-Myślę jednak ,że ciebie nie zechce , gdyż jego zamknięcie się w sobie jest poważnym problemem w każdej sprawie.-dodała Devia.
Wadera zawsze wydawała się mi bliska i zrozumiała , miałam ochotę potraktować ją jak matkę i wtulić się w jej sierść , ale tego nie zrobiłam , bałam się piękna bety.
-No zaczynam coś rozumieć i to nie tylko chodzi o Absque , ale też o mnie i kilka innych szczeniąt...-powiedziałam zamyślona.
-Nie rozumiem mów zrozumialej.-powiedzieli na raz.
-Chodzi mi o to , iż chyba wiem dlaczego tu mnie mama i tata przenieśli.Słyszałam jeszcze jak byłam z nimi w krainie bogów i patronów,że Merie Zuma nie może mieć własnych szczeniąt i dlatego kradnie je kochającym rodzicom.Wiedziałam także o tym , że miała tam młoda samiczkę i uważała ją za swa córkę . Wyglądała tak samo jak Absque.Niestety moja mama zabrała jej ją i chciała oddać rodzinie.Wtedy patronka wpadła w szał i zaczęła walczyć z pozostałymi.Złapała mnie i włożyła w wór nie udało się jej mnie uprowadzić ,bo tata złapał pazurem worek i z niego wypadłam .Zuma sama wróciła do swojej kryjówki i tam się nadal ukrywała , ale moi rodzice po tym incydencie oddali mnie pod opiekę Rose.Oczywiście Merie ma w swoim pałacu więcej szczeniąt , bo aż ponad trzy.Nie licząc tej Absque lub jej sobowtóra . Pani musi zobaczyć czy na sierści młodego nie ma przepowiedni ,bo ja widziałam znaki.Może na nich zależało Meri sama nie wiem.
To co powiedziałam spowodowało zdziwienie Devii.
<Devia>

sobota, 26 kwietnia 2014

Od Devii C.D Demeter

- Demeter, to nie tak! - zawołaliśmy oboje. Amir powiedział:
- Ty mów pierwsza.
- Posłuchaj, my wcale nie chcemy wydać Amona za Dante. Z resztą teraz mamy połączyć się z inną watahą, a Vena musi wyjść za syna pary Alfa. My wcale nie wiedzieliśmy, że Dante i Amona coś łączy. To oni tak wymyślili, a teraz okazuje się, że prawdopodobnie Absque to ich córka, skradziona przez Merie Zumę.
Demeter popatrzyła na mnie szeroko otwartymi oczyma.
<Demeter?>

Od Dante CD Amona

Amon przeczytał kawałek przepowiedni. Zawstydzony oznajmił, że nie potrafi już więcej odczytać, ale mi to w zupełności wystarcza.
- Co masz na myśli? - zdziwił się.
- Przybraną matką była patronka... Nie rozumiesz?
- Yyy... No niezbyt.
- Absqe, która teraz mieszka u mnie w jaskini, była przybraną córką Meri Zumy!
- Aha, no tak! Ale... czyja to może być córka?...
- Nie wiem.... Chociaż może.... Nasza?!

<Amon?>

Od Trick'a

Spacerowałem po Lesie Mgieł, kiedy nagle zauważyłem człowieka w ciemnej pelerynie.
- Kim jesteś? - zapytałem.
- Czarodziejem - odpowiedział mężczyzna. - Mogę spełnić trzy twoje życzenia.
- Trzy życzenia? Ale ja nie potrzebuję żadnych życzeń! - zaprotestowałem.
Czarodziej tylko wzruszył ramionami.
- No dobrze.. - zamyśliłem się. - Wiem. Moje pierwsze życzenie brzmi: oddaj jedno z trzech życzeń pierwszej osobie, która tu przyjdzie..
Człowiek zanotował coś na kartce.
- ... a drugie... chciałbym umieć zamienić się w człowieka!
Mężczyzna tylko skinął głową i zniknął. Za mną usłyszałem głos:
- Cześć, co tu robisz?
Była to Shani.
- Hej! Nie uwierzysz! Właśnie spotkałem czarownika! Masz do spełnienia jedno życzenie. Co byś chciała?
<Shani?>

Od Demeter

Mimo iż starałam się zrozumieć dlaczego rodzice oddali mnie pod opiekę Rose nie dowiedziałam się niczego.Mija już prawie rok odkąd tu trafiłam , zaczynam uświadamiać sobie iż nie mam mocy sadzenia lasu.Udoskonaliłam lot na skrzydłach do perfekcji.Uczył mnie tego Amir beta w watasze.Zawsze darzył mnie uczuciem najlepszego przyjaciela a ja mu ufałam i nadal ufam.To chyba jedyny wilk w watasze , który mnie rozumie.Może dlatego ,że z nikim innym nie rozmawiam...Nareszcie Devia odkryła moja rasę po wielu szamańskich próbach odczytania rasy.Nie ukrywam , zakochałam się po uszy w Amonie jest troszkę nieśmiały,ale wiem dzięki czytaniu w myślach , że kocha on tylko Dante.Smutno mi jest z tego powodu chciałam to zmienić mimo różnicy wieku nadal uważam go za starszego a jest młodszy , basiora , który wszystkim pomaga a tak nie jest...Myślałam głośno na polance aż za mną stanęła Devia i Amir.Przeszło mi przez myśl : co ja mam robić oni pewnie chcą go połączyć z Dante a ja się wtrąciłam głośnym myśleniem wiedziałam iż to moja wina.Nagle dwoje rzucili.

Od Amona C.D. Dante

Nie wiem dokładnie, co Dante miała na myśli, że mnie wybiera, ale poprosiła mnie o pomoc. Zgodziłem się.
W tej chwili oboje poczuliśmy, że Towa nas wzywa. Pobiegliśmy do Zakazanego Boru. Oboje dostaliśmy po przepowiedni.
- Nie wiesz, co one oznaczają, prawda? - spytała wadera.
- Niezupełnie. - odparłem zawstydzony. - Mama świetnie odczytuje przepowiednie.
- Ale właśnie przed nią uciekamy! - niecierpliwiła się.
- No dobrze, spróbuję. To chyba idzie jakoś tak:
"Ofiara Losu już narodzona. Zrodzona z tych, co było przepowiedziane. Nikt nie spodziewał się jej przyjścia, przybraną matką była patronka. Srodze ukarana będzie bogini, która kradnąc dziecię gniew Towy na siebie sprowadziła..." Och, przepraszam, ale nie mogę odczytać nic więcej.
- Nie, tyle w zupełności wystarczy - powiedziała Dante.
- Co masz na myśli?
<Dante?>

Od Kay'a - Jak dołączyłem?

Wcześniej byłem w wielu watahach, ponieważ kiedy byłem mały, moja rodzina zginęła na wojnie, został tylko mój młodszy brat. Nazywał się Blood. Spędziliśmy razem trochę czasu, bo musiałem go nauczyć, jak przetrwać. Jednak kiedy już dorósł, opuściłem go i poszedłem w świat szukać przygód. Po pewnym czasie dotarłem do watahy, gdzie przyjęła mnie rodzina zastępcza. Było tam bardzo miło, ale gdy stałem się odpowiedzialny, postanowiłem opuścić rodzinę.
I tak się właśnie tutaj znalazłem.

piątek, 25 kwietnia 2014

Od Dante CD Amona

Mama i ciocia Devia przemawiały do całej naszej watahy, ja z Amonem poszliśmy jeszcze nad jezioro. Chlapnęłam go wodą. Myślałam, że on także po prostu mnie ochlapie, ale basior wrzucił mnie całą do wody.
- Amon, co Ci jest? - spytałam
- Ech... Nic - burknął
- Jak to nic? - szturchnęłam go. - Przecież widzę, że coś się stało...
- Vena... Ja... - nie skończył, bo mu przerwałam.
- Proszę, mów mi Dante. Nie lubię tych dostojnych i oficjalnych imion Vena Ayra. Jestem po prostu Dante.
- Dobrze, Dante. Zastanawiałem się czy... Yyy... Noo... Ty... Nie jesteś przypadkiem.... Ech, nie ważne.
- Jednak ważne, bo się jąkasz.
- No i co z tego?
- Zawsze, kiedy się jąkasz dzieje się coś ważnego.
- Zastanawiałem się... Czy....

Nagle przybiegli do nas mama, tata i Devia z jakąś waderą i basiorem. Mama do nas podeszła i powiedziała:
- Towa, nakazała, abyśmy połączyli swe watahy.
- Ale kto? Jakie watahy? Co?
- Towa nakazała abyśmy połączyli się z północną watahą w jedno stado. - Potwierdziła ciocia Devia. - I zrobimy to... Przez ślub... - zacisnęła zęby.
- Ale czyj ślub? - powoli nachodziły mnie złe myśli.
- Twój i Kastora. - mama wskazała na młodego wilka.
- Ale... Ja nie... Nie mogę. Mamo, zawsze mówiłaś, że sama powinnam wybrać...
- Tak, ale nie mamy wyboru.
- Ale... - chwilę się zastanowiłam. - Ale ja już wybrałam! Jestem z Amonem! - krzyknęłam, oddaliłam się o kilka kroków i zaczęłam biec.
Amon pognał za mną. Rozmawialiśmy w biegu.
- Co ty robisz?
- Musisz mi pomóc. Nie widzisz co się dzieje? - zapytałam błagalnie.

<Amon>






Od Amona C.D. Dante

Wysłuchałem opowieści Dante.
- Że co?! Ona ma mi się podobać?! Nigdy! A z resztą ona jest ode mnie dużo starsza...
- Nie no, to był przecież tylko sen... - tłumaczyła ciągle wadera.
- No, dobrze, dobrze, nic się nie stało. - uspokajałem ją. Uśmiechnęła się do mnie.
Nagle wszędzie zrobiło się biało. Przez mgłę, zobaczyłem małą waderkę, a przy niej uśmiechniętą Dante. Potem znowu było normalnie.
Gdy się ocknąłem, spostrzegłem leżącą na ziemi wilczycę.
- Co się stało? - zapytałem zmartwiony.
- Boli - powiedziała prawie bezgłośnie.
- Jesteś znachorką, nie możesz sobie jakoś pomóc?
- To nie jest magiczny uraz - szepnęła, zaciskając zęby.
- Mama by się przydała... - pomyślałem na głos. Wtedy przypomniałem sobie, że przecież jestem magiem. Starałem się trochę wspomóc przyjaciółkę... a może kogoś więcej.
- I jak? Już lepiej? - spytałem.
- Tak, dziękuję - powiedziała z wdzięcznością, wstając.
- Dobrze, chodźmy. Chyba słyszę wycie.
Pobiegliśmy na Wzgórze Prawdy, gdzie na szczycie stała mama razem a Nalą, a pod wzniesieniem zgromadziła się cała wataha. Devia przemówiła:
- Niedługo ma się urodzić szczenię, którego rodzina ma mieć związek z magią. Ono jest przez Towę nazwane Ofiarą Losu, ponieważ ma nas zgubić lub zbawić, a tak czy siak na watahę zniesie czarną magię. Ktokolwiek dowie się o tym, ma niezwłocznie nas poinformować.
Miałem wrażenie, że chociaż w tłumie byliśmy niedostrzegalni, wydawało mi się, że matka świdruje mnie spojrzeniem. Spuściłem głowę. Od dawna podejrzewałem, że Dante jest w ciąży.
<Dante, Nala, Devia?>

Od Cziki C.D. Kiary

-Co jest?-zapytałam-Jesteś zła?
-Tak na Nale.
-Dlaczego, przecież nas przyjęła.
-Ale niezbyt miło!!-odpowiedziała.
-Nie martw się-powiedziałam-chodźmy pooglądać okolice.
-Ok
Poszłyśmy do parku i ujrzałyśmy tam jakiegoś wilka. 
(Dokończy ktoś??)

czwartek, 24 kwietnia 2014

Od Dante CD Macka

Pewnego dnia wyszłam sama z jaskini. Była noc, a księżyc prawie w ogóle nie świecił. Nie było gwiazd ani przelatujących komet. Było po prostu ciemno. Poczułam, że muszę iść do Towy. Chciałam iść jeszcze po Amona, ponieważ bałam się podążać tam całkiem sama. Na szczęście spotkałam go po drodze.
- Amon, ty też to czujesz?
- Tak, musimy iść do naszej Pani.
- Do "Pani"?! Jak to do PANI?!! Ona nie jest naszą PANIĄ!!!
- Spokojnie, nie wrzeszcz już tak. I ona jest naszą Panią... Niestety... Ale nie martw się wszystko będzie dobrze...
I wtedy zauważyliśmy Macka  razem z Sharisą. Wyglądali na szczęśliwych. Śmiali się i długo rozmawiali.
Amon przez chwilę się w nich wpatrywał. Nie był zadowolony. Przez chwilę sądziłam, iż nie lubi zbytnio Macka, ale po chwili spostrzegłam, że nie chodzi o niego, tylko o Sharisę. Patrzył na nią cielęcym spojrzeniem, a mi zrobiło się trochę głupio, no i... Przykro... Tak na prawdę bardzo lubię Amona i on zawsze też lubił tylko mnie, ale teraz... Widzę, że podoba mu się inna...
- Amon? Wszystko gra? - spytałam smutna
- Ona jest... Taka wspaniała...
W tamtym momencie łzy napłynęły mi do oczu. Zaczęłam biec zupełnie na oślep. Nagle wpadłam na drzewo i zemdlałam. Widziałam jak spadam do... Piekła!
Obudziłam się. Ufff... To sen. Chodziło mi po głowie.
Wstałam i poszłam do Amona. Potem wybraliśmy się na spacer. I podobnie jak w moim śnie, zobaczyliśmy Macka i Sharisę. Ale nie byli tacy weseli jak wtedy. Mack krzyknął;
- Dlaczego się tak na mnie gapisz?! Ja nie odwzajemniam twych uczuć, ty wadero!
Ale po chwili zorientował się, że wilczyca patrzyła się na nas. Szybko przeprosił i sobie poszedł.
- Sharisa, co się stało? - spytałam grzecznie.
- Sama nie wiem. Przepraszam, ja już uciekam.
- Pa! - Krzyknęłam radośnie i zaczekałam aż odejdzie, po czym zwróciłam się do Amona. - Wiesz, wczoraj śniło mi się... - I opowiedziałam mu swój sen.
<Amon?>


Od Amira

Obchodziłem tereny watahy, kiedy nagle natknąłem się na Devię, która z trudem łykała łzy.
- Co się stało? - spytałem zmartwiony.
- Czy słyszałeś już o przepowiedni?
- Nie.
- Niebawem ma narodzić się szczenię, które zgubi nas lub zbawi. Jeśli przy narodzinach odczytamy znaki, oznacza to, że będzie złe, a wtedy ja muszę je zabić. To będzie dziecko Amona i Dante. - powiedziała.
Na początku nie zrozumiałem, ale potem przeraziłem się.
- A to znaczy, że...
- Tak. - potwierdziła że łzami w oczach. - Będę musiała zabić naszego wnuka.
Nagle ktoś odezwał się za naszymi plecami:
- Co robicie?
<Ktoś?>

środa, 23 kwietnia 2014

Od Devii C.D Nali

No cóż... Absque chyba nie chciała że mną zostać. Albo nie mogła. Ciekawiło mnie dlaczego. Ale już trudno... na pewno Nala też chciała zatrzymać małą przy sobie. Spodobała jej się tak samo jak mi. Szkoda, ale Alfie nie będę podskakiwać, a tym bardziej dawać złego przykładu szczenięciu. Szłam brzegiem Morza Siedmiu Braci, kiedy nagle zauważyłam biegnącego w moją stronę Midnight'a.
- Co się stało? - zapytałam.
- Amon i Dante... oni... dowiedziałem się właśnie...
- Złap oddech, odetchnij, usiądź. Dobrze teraz mów.
<Midnight?>

Od Nali CD Devii

Devia spytała mnie czy mogłaby zaadoptować Absqe. Oczywiście, zgodziłam się, lecz po chwili Absqe szepnęła mi coś na ucho. Natychmiast się wycofałam.
- Yyy.... No to znaczy... No przepraszam, ale nie możesz...
- Ale dlaczego?
- No bo Absqe powiedziała, że... - zaczęłam, ale mała mi przerwała
- Ja, ja po prostu... Nie mogę z Panią zostać... - szepnęła cicho.
- Och... No dobrze... - Devia posmutniała.
<Devii?>

Od Devii

Słyszałam o nowym szczeniaku do adopcji. Podobno nazywa się Absque. Chciałam ją zobaczyć. Gdy przyszłam do jaskini Nali, zobaczyłam małą. Była przecudna!
- Czy mogłabym ją adoptować? - zapytałam.
- Oczywiście, przecież szukamy dla niej domu. - odparła wadera.
- Dziękuję! Jest taka... śliczna! - byłam przeszczęśliwa.
<Nala?>

Znaleziono szczeniaka!

Nie dawno wybrałam się na łowy poza terenami watahy. Udałam się daleko na północ, gdzie znalazłam szczeniaka. Ma dopiero trzy miesiące. Jest to wadera. Opowiedziała mi o sobie i na razie tyle wiem: Na imię ma Absqe (Abskłe :-) ), jest adoptowanym szczenięciem Meri Zumy, która uczyniła ją nieśmiertelną. Niestety, demony porwały ją przemieniły w znów zwykłego wilka. 
Zabrałam ją do watahy. Na razie mieszka w mojej jaskini, ponieważ jest bardzo słaba, jednak nadal szukamy dla niej domu.
   Absqe


Nala

wtorek, 22 kwietnia 2014

Od Devii C.D. Nali

Pobiegłam do jaskini Midnighta.
- Midnight, czy mógłbyś dzisiaj wieczorem przyjść w Góry Przepowiedni? - zapytałam.
- Po co? - zdziwił się.
- Zobaczysz - rzuciłam tylko, po czym opuściłam jamę.
[...]
Wieczorem, jakąś godzinę po czasie spotkania, przyszłam na miejsce. Zastałam tam Nalę z Midem.
- Czy on już wie? - spojrzałam na Nalę.
- Tak.
- A czy mówiłaś o naszym... zaobserwowaniu?
- Jeszcze nie.
- Midnight, znasz przepowiednie i wiesz, o co chodzi. Niebawem ma narodzić się szczenię, które zbawi nas lub pogrąży. Otóż... razem z Nalą odkryłyśmy, że rodzicami Ofiary są Dante i Amon.
Basior popatrzył na mnie szeroko otwartymi oczami. Można z nich było wyczytać zdumienie, gniew i strach.
- Ale... to znaczy że... - jąkał się.
- Tak. Szczenię będzie potworem. Odziedziczy także prawdopodobnie klątwę po Amonie - powiedziałam, z trudem trawiąc te słowa.
<Midnight, Nala?>

Od Nali CD Devii

Devia zaczęła biec, a ja popędziłam za nią. Powiedziała, że to ona będzie musiała zabić szczenię Amona. I chyba mówiła coś jeszcze, ale już jej nie słuchałam, bo myślałam nad czymś innym.
- Nala... Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Wiem! Lub tak myślę...
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie. Ale co wiesz?
- Posłuchaj... Dziewięciomiesięczne próby, rozumiesz przekaz?
- Noo... Już to przecież wyjaśniłyśmy... - zdziwiła się
- Tak, ale się pomyliłam. Dziewięciomiesięczne. Dziewięć miesięcy, dziewięć prób.
- No tak i co dalej? - Wadera nadal nie rozumiała.
- Ciąża trwa dziewięć miesięcy.
- Tak, ale jaki to ma związek? A co z tymi próbami?
- Ciąża trwa dziewięć miesięcy. Dziewięć prób- dziewięć szczeniąt. Ale uda się tylko jedna - Ale urodzi się tylko jeden. - Wyjaśniłam.
- No tak! Zostanie wybrane na królową lub króla... Czyli na Alfę! Ten szczeniak będzie Alfą, czyli wiemy, ze to już na pewno szczenię Ayry i Amona. Ale dosięgnie go czarna magia i w całej watasze zawita... Czyli pewnie... Pewnie będzie z piekła rodem...
- Nie... Nie, ja wiem o co chodzi... Devia, to będzie szczeniak mojej Veny. Czyli pewnie odziedziczy złego potwora!
- No tak! Więc strzeżcie się i brońcie je, bo niewiernych okrutny los spotyka... Musimy się strzec, czyli uważać, ale je bronic - nie zabijać, bo nie wiernych okrutny los spotyka... O co chodzi z tym ostatnim? - Spytała.
- Nie wierni Towie?... - głośno myślałam. - Yyy... Nie! Nie wiernych okrutny los spotyka - jeśli nie uwierzą, że szczeniak jest tym potworem, po prostu zginą, bo on ich zabije. Tak jak Midnight... - westchnęłam.
- Mid, no właśnie, jak wam się układa? - Zmieniła temat.
- Wiesz... Ostatnio tak zajęłam się Tową i tym wszystkim, że nie mamy dla siebie czasu...
- Więc dziś to się zmieni... - Szepnęła pod nosem i uciekła.
<Devia?>

Od Kiary C.D Nali

Gdy Nala w końcu nas przyjeła do stada poczułam ulgę lecz nie spodobało mi się że do nas nie przyjaźnie mówiła , lecz co ja mam do gadania ona jest alfą a ja omegą. Czika wiedziała o czym myślę poznaje to po mnie i się pyta.
<Czika???>

Nowości

Rose zaproponowała dodanie kilku nowych funkcji:

  • Obserwator - Z powietrza, na skrzydłach obserwuje teren.
  • Skarbnik - Gdy brakuje pożywienia rozdziela całe zapasy pomiędzy wszystkich
Oraz nowe rasy:

  • Wilk Śmierci - brak opisu
  • Wilk Muzyki - brak opisu
  • Wilk Koszmaru - brak opisu
  • Wilk Eteru - brak opisu

Mamy nadzieję, że podobają wam się zmiany wprowadzane w społeczności.
Administratorzy WPW

Od Devii C.D Nali

Zaczęłam mówić przepowiednię:
- "Dziewięciomiesięczne próby, po których władcą stanie się Ofiara. Przepowiedni zawiść stanie się, gdy w ciemnej magii wataha pogrąży się. Bronić Ofiarę trzeba, lub nie. W czuciu pozostańcie, by właściwie znaki odczytać. Czas na chwilę zatrzyma się, lecz tylko Wybrani na to będą obojętni. Zgładzić je niezwłocznie, choć pieczęcią krwi złączone. Szczenię z magii, piekła lub nieba rodem, niebawem zostanie zrodzone."
- Jest całkiem podobna, tylko bardziej szczegółowa - stwierdziła Nala.
- Tak, bo twoje informacje to zapewne wiadomość od Towy, a moje - przepowiednia. - powiedziałam, wciąż zdyszana. Kręciło mi się w głowie.
- A więc, podsumowując: przez dziewięć miesięcy Ofiara będzie próbowała zdobyć pozycję Alfy, będzie ono władać czarną magią. Trzeba zabić, gdy zauważymy znaki, lub chronić, gdy ich nie będzie. Mamy uważać na niespodziewane sygnały, które tylko Wybrani, czyli Amon i Dante, potrafią odczytać...
- "Zgładzić je niezwłocznie, choć pieczęcią krwi złączone"... - szepnęłam. - O nie.
Puściłam się biegiem. Nala krzyczała za mną:
- Devia, stój!
Zwolniłam trochę, a wtedy wadera dogoniła mnie. Znowu odzyskałyśmy tępo.
- "...choć pieczęcią krwi złączone"! Rozumiesz? Ja muszę zabić ofiarę, chociaż rodzicem musi być ktoś z mojej rodziny. Amon! - zawołałam.

Od Faantasji - Jak dołączyłam?

 W tej watasze jestem od niedawna. Wcześniej włóczyłam się po wielu stadach, ponieważ kiedy byłam jeszcze bardzo mała, moja rodzina zmarła, a ja zostałam całkiem sama. Mieszkałam nawet u jednego szamana, ale rozbiłam mu fiolkę z ważnym wywarem i mnie wyrzucił... I tak, po dość długim czasie męki, znalazłam się tu, gdzie nareszcie mam własną jaskinię.
Pierwszego dnia w nowej watasze, chciałam obejrzeć wszystkich i wszystko. Nie miałam zamiaru czekać. Po drodze nad morze, wpadłam na jakąś waderę. Z niechęcią powiedziałam:
- Kim jesteś?

- Jestem Nala alfą watahy Podmuchu Wiatru.

- Aha przepraszam,że tak naskoczyłam ale nie wiedziałam.

- A ty jesteś Faantaasia. Tak?

- Tak. Oprowadzisz mnie po terenach watahy?

- Oczywiście.

I zwiedziłam z Nalą wszystkie tereny watahy od Parku Tajo do Terenów Polowań.Świetnie się przy tym bawiłam i już więcej wiem o watasze Podmuchu Wiatru ale wciąż mam nie pewność do kilku miejscy.

Od Nali CD Rose

Ostatnio miałam na głowie wiele spraw. Te wszystkie przepowiednie i dziwne znaki ciągle zaprzątały mi myśli. Nie mogłam się na niczym skupić. Jeszcze Rose... Śledziła nas, co mnie bardzo zdziwiło. Nigdy nie była taka ciekawska. Zazwyczaj trzymała dystans od takich spraw, a teraz... Co jej się stało? Kazała nam się tłumaczyć. A potem... Zemdlała. Przyznam, że się przestraszyłam. Zresztą Devia tak samo. Kazałyśmy Kay'owi zanieść waderę i coś zrobić. W końcu to moja siostra! Tak... Właściwie to moja siostra, ale chyba niezbyt się rozumiemy. Tak na prawdę to Devii jest moją najlepszą, i chyba jedyną przyjaciółką.
Nagle do mojej jaskini wpadła wściekła Rose.
- Nala! Jak ty możesz?! Nawet nie zauważyłaś, że mogę chodzić! Ciągle łazisz za tą Devią, a mnie masz już gdzieś! - Żaliła się. - Ona źle na ciebie wpływa! Ona cię zmienia! I to na gorsze! - Wrzeszczała bez opamiętania.
Rose nawet nie zauważyła, że przez cały czas stała za nią Devia, która łykała łzy. To był chyba pierwszy raz, kiedy ją taką widziałam... Wilczyca powiedziała tylko ciche Przepraszam i uciekła.
Ja natomiast zwróciłam się do Rose.
- Rose, co się Z TOBĄ stało? To nie ja się zmieniam, tylko ty. Przepraszam, że nie zauważyłam, iż możesz już chodzić, ale miałam wiele spraw na głowie.
- Taak! Ty jesteś Alfą! I masz wiele spraw na głowie! Ty nic nie musisz robić! Ty nigdy nie polujesz! Ty zawsze masz to, czego tylko chcesz! - Wygarnęła.
Bardzo zabolało mnie to, co mówiła siostra. Kompletnie jej nie rozumiałam. Przecież ja także poluję. Staram się dbać o wszystkich członków watahy. Zawsze jestem chętna do pomocy, ale... Przecież ja też nie jestem święta... Zdarzają mi się napady złości i czasem jestem zarozumiała no i.... Moje przemyślenia przerwał głos zniecierpliwionej Rose.
- Masz zamiar mnie przeprosić? - Domagała się.
- Przeprosić?! - Przemówiła przeze mnie agresja, ale szybko się ogarnęłam. - Tak... Właściwie to tak... Przepraszam. - Powiedziałam
Nagle poczułam okropny ból. I usłyszałam też wycie Veny. Natychmiast zerwałam się i do niej pobiegłam. Siedział przy niej Mid.
- Nala, ona ciągle wyje i płacze... - Powiedział zaniepokojony.
Ja się nie odezwałam tylko ją wzięłam i popędziłam do Zakazanego Boru. Devia i Amon już tam byli. Sądziłam, że przepowiednię dostanie Vena lub Amon, lecz tym razem to ja ją otrzymałam. Ale... Ta była jakaś dziwna... Nie była napisane tym samym językiem, co wcześniejsze...
- Nala... Ta nie jest napisana tym samym językiem... Nie potrafię jej przeczytać... - powiedziała smutna Devii.
- Ona... Ona jest... Ja wiem co to za język! - Krzyknęłam i przeczytałam wiadomość. - Dziewięć miesięcy i dziewięć prób, lecz tylko jedna się uda. Szczenię właściwe zostanie wybrane na królową lub króla. Lecz czarna magia dosięgnie go, i w całej watasze zawita. Więc strzeżcie się i brońcie je, bo nie wiernych okrutny los spotyka.
- To tyle? - spytała Devia, która chyba tak jak ja, nie mogła dojść sensu przepowiedni. - Zaczekaj... Jak to było... Yyy... Wiem. - Wadera zaczęła mówić podobny "wiersz".

<Devia?>










poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Od Devii C.D Rose

Roześmiałam się.
- Trochę to dziwne, żeby Towa składała nam życzenia. Może taki prezent od bogów zmyje z nas epidemię? - zastanawiałam się.
- To bardzo możliwe. - zgodziła się.
- Czy słyszałaś już o przepowiedni Ofiary Losu? - zapytałam.
- Nie, to chyba najnowsza, prawda?
- No tak, objawiła się niedawno i zwiastowała przyjście na świat Ofiary, która ma nas uratować lub pogrążyć, a ja mam ją zabić.
- Czy napewno ją? - spytała Rose.
- Nie wiadomo. Wyrocznia nie wspominała o płci szczenięcia. - powiedziałam. - Jest to córka lub syn jednej pary naszych szczeniąt z watahy.
- Oby tylko nic im się nie stało. - martwiła się wadera, a ja wiedziałam, że myśli o Mack'u.
- Rose, czy Mack jest w kimś zauroczony?
- Nie, napewno. Z tego co wiem, nic nie wskazuje na to, że to mógłby być on.
- No dobrze, miejmy nadzieję, że nie zauważymy znaków podczas owego porodu.
<Rose dok.>

Od Rose C.D Devii (Wielkanoc)


Po zjedzeniu przepysznego i soczystego zająca oblizałam się i przeciągnęłam.Powiedziałam
-Dzięki za posiłek!-rzuciłam wesoło
-Nie ma za co Rose.
-Mam coś dla wszystkich-zza swojej sierści na grzbiecie wskazałam sześć jaj.
Trzy były ugotowane.Podzieliłam się nimi z Devią i jej ojcem.Pozostałe trzy jajeczka , które nie były ugotowane również rozdałam.Pokazałam jak należy je ogrzać.Po kwadransie z jaj wykluły się kurczaki.Nie były to jednak zwykłe kurczaczki.Miały na sobie znamienia , które oznaczały jakieś przepowiednię.Dałam je Devii . Ta odłożyła je mówiąc iż nie ma teraz czasu na głupstwa.Znaki zabłyszczały.Ja nie zwlekając w wydmuszki wlałam wody i zaczęłam pryskać na przyjaciół.Po zmoczonej sierści Devii kapała struga krwi.Przeraziłam się.
-Tu pisze , że wszyscy bogowie składają nam życzenia.-powiedziała Devia.
Krew i rany znikły po odczytaniu.Devia przemówiła.
<Devia>

Od Devii

Jakoś ostatnio jest strasznie nudno... Poszłam do Nali, może ona ma jakieś informacje...?
- Cześć, Nala - przywitałam się.
- Hejka! - uśmiechnęła się do mnie.
- Czy nie dołączył ostatnio żaden nowy członek? - zapytałam.
- Nie, a czemu pytasz?
- Tak po prostu... nie mam co robić. - westchnęłam.
- Mi też bardzo się nudzi - przyznała wadera.
W tej chwili poczułam rozrywający ból w klatce piersiowej, w okolicach serca. Nala chyba też to poczuła. Zaraz pędem pobiegłyśmy do Zakazanego Boru, a potem przez Wrota Tajemnic do pałacu Towy. Tym razem tylko ja otrzymałam przepowiednię. Brzmiała ona tak:
"Szczenię z magii zrodzone, zgubę przyniesie lub zwycięstwo. Gdy znaki odczytacie, śmierć przyniesie szczenię watasze. By nie dać zmyć się że świata, biała jak śnieg zgładzić musi Ofiarę Losu, przy pomocy wybranej przez siebie. Szczenię ze szczeniąt zrodzone, zginąć musi lub przeżyć, aby wataha z powierzchni świata zniknęła lub nie".
- O co chodzi? Prawie nic nie rozumiem... - dziwiła się Nala.
- "Szczenię że szczeniąt zrodzone...", "biała jak śnieg..." - gorączkowałam się, próbując zrozumieć sens przepowiedni.
- To przecież proste, ma narodzić się potomek szczeniąt. - wyjaśniła Alfa.
- Ale ze szczeniąt?! Jak szczenię może mieć młode?! - odchodziłam od zmysłów.
- Ale to przecież nie musi być małe szczenię - podsunęła Nala zagadkowo.
- No tak! Nala, to jest genialne! Szybko, jakie mamy wilki urodzone w watasze? - zapytałam pospiesznie.
- To tak: - zaczęła wyliczać -szczeniaki Rose i Zuko, ale z nich żyje tylko Mack, to on, córka Vanilli - Moon, a do tego Amon i Vena. To chyba wszyscy.
- Dwoje z nich musi być rodzicami Ofiary. Tu jest napisane, że będzie zrodzone z magii, więc ktoś z rodziców lub dziadków musi mieć ścisły związek z magią. - dodałam.
- I do tego, ze "biała jak śnieg zgładzić musi Ofiarę Losu". Chyba tylko ty w watasze jesteś biała. - spojrzała na mnie.
Przełknęłam głośno ślinę. Nie chciałam nikogo zabijać!
- Myślisz, że wystarczy tego kogoś uśpić...? - zapytałam niepewnie.
- Jest napisane "zgładzić". Czyli raczej nie.
- No dobrze. Co ma być to będzie. Chyba... jeśli zobaczymy znaki, musimy zabić, a jeśli nie to nie. Wydaje mi się, że jeśli w porę nie zgładzimy, wataha przestanie istnieć. - stwierdziłam.
- Wszystko na to wskazuje - zgodziła się.
- Czy mogę liczyć na twoją pomoc? - zapytałam, patrząc Alfie głęboko w oczy.
- Devia, tu liczy się tylko nasza wataha. - tą odpowiedź odebrałam jako "tak".
<Nala?>

Od Devii - Wielkanoc

Dzisiaj są święta! Postanowiłam pójść do Amira i złożyć mu życzenia. Zastałam go siedzącego pod Drzewem Życzeń.
- Wszystkiego najlepszego! - podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek.
Uśmiechnął się.
- Tobie też. - odpowiedział, a po namyśle dodał - Masz jakieś życzenia?
- Tak - szepnęłam - Żeby już zawsze było tak, jak teraz.
Oparłam głowę na jego ramieniu, kiedy nagle usłyszałam czyjeś kroki. Odwróciłam się i zobaczyłam Rose.
- Devia, czy mogłabym zobaczyć twojego ojca? - zapytała.
- Oczywiście - powiedziałam, po czym pożegnałam się z partnerem i odeszłam razem z waderą. Po chwili odezwałam się:
- Rose... przepraszam, że tak na ciebie wtedy naskoczyłam. Wiesz, wtedy z Tową. Po prostu trochę się zdenerwowałam, że wszystko widziałaś.
- Jasne, rozumiem - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie.
- To jak? Rozejm? - zaproponowałam i wyciągnęłam do niej łapę.
- Rozejm - zgodziła się i uścisnęła moją dłoń.
Niebawem dotarłyśmy do mojej jaskini. Siedział tam ojciec, ale poderwał się, widząc Rose.
- Spokojnie, tato - uspokajałam go. - To przyjaciel.
- Dobrze - usiadł - Jestem Nash.
- Ja Rose, jestem tu Gammą. - przedstawiła się wilczyca. Zapadła chwila ciszy. Niespodziewanie przerwał ją ojciec:
- Poznaję cię - stwierdził. - Jesteś córką Śmierci.
Wadera przytaknęła. Ponownie zrobiło się cicho. Czułam się skrępowana.
- Rose, może masz ochotę coś zjeść? Mam jeszcze królika, którego upolował dzisiaj rano Amon. Niestety obecnie nie mam nic świeższego... - zaproponowałam.
- Dobrze, poproszę.
<Rose?>

Wielkanoc!

Z okazji Świąt Wielkanocnych lub Śmigusa-Dyngusa, mile widziane na naszej stronie będą opowiadania związane z tą tradycją. Można składać sobie nawzajem życzenia i prezenty. Osoby z wyjątkowo ciekawymi historiami prawdopodobnie będą nagradzane drobnymi upominkami.
Życzymy powodzenia,
Administratorzy WPW

niedziela, 20 kwietnia 2014

Wszystkiego najlepszego!


Żeby śmiały się pisanki,
uśmiechały się baranki,
mokry śmigus zraszał skronie,
dużo szczęścia sypiąc w dłonie.
Życzą Administratorzy!

piątek, 18 kwietnia 2014

Od Loli


Serce me zanurza się w otchłań miłości do James'a kocham go ponad życie.Niedawno poznałam również Kay'a , ale on jest nieugięty więc nie wiązałam z nim nadziei , ale z James'em tak.Zauważyłam go polującego z Shay . Bałam się reakcji wadery więc czekałam w ukryciu aż odejdzie .Nie czekałam długo.Moment później wilczyca pobiegła do Devi , która ją wołała.Podeszłam więc do ukochanego.
-Hej , mogę się do ciebie przyłączyć?-spytałam siadając nad dużą łanią.
-Witaj!Siadaj , częstuj się!-odrzekł wesoło rzucając mi wielki gest oznajmujący iż mogę się poczęstować.
-Dziękuje ci za ucztę dawno nic nie jadłam i zwykłam jeść ptaki teraz wiem , że inne zwierzęta też są smaczne.
-Masz rację w zupełności choć za mną pokażę ci coś.-rzucił i zaczął biec a ja za nim
Po biegu , który trwał ponad kwadrans zatrzymaliśmy się przed Aleją Miłości.Nagle dumnym głosem przemówił.Podczas gdy oboje szliśmy już piękną różaną dróżką.
<James>

czwartek, 17 kwietnia 2014

Od Rose C.D Devii


Smutno mi się robiło jak Devia , którą zaczęłam mocno lubić robi mi przykrości.Jest oschła i złośliwa w stosunku do mnie.O Towie mam własne zdanie i uważam ja za najbardziej niesprawiedliwą boginię.Wybierając Devię zraniła mnie sama beta.Zrobiła się dla mnie oschła i udaje panią.Nie na widzę takiego zachowania.Rozumiem Towa ją wybrała i takie tam , ale przesadziła.Miałam ochotę rzucić się becie pod gardło.Specjalnie udawałam ciekawską głupiej księgi,aby Devia myślała iż ma ta rzecz jakieś działania.Osobiście nie jestem agresywna i to mój grzech.Tak już dawno byłabym betą u boku Amira.Nie żebym wybredzała zazdrościła lub żałowała , ale wciąż kocham Amira całą sobą co ja na to poradzę jestem stara i brzydka on nawet na mnie nie spojrzy.Nadal obojętność Nali na wyzdrowienie z mojego kalectwa mnie męczy i smuci.Może siostra zmienia się na złe przez Devię.Nie wiem to moje myśli.
-Rose czy dobrze się czujesz.Zemdlałaś i zaczęłaś mówić w śpiączce.-rzekł przenikliwy męski głos.
-Kim i gdzie jesteś?
-Jestem Kay Devia i Nala kazały mi cię tu przenieść , bo zaniemogłaś ze zdenerwowania.
-Zostaw mnie samą chcę widzieć się z Nalą!-rzuciłam na wiatr i pobiegłam w jej stronę.
Nie zamierzałam tłumic w sobie złości teraz wszystko jej wygarnę i wyżalę się.
<Nala>

Od Devii C.D Rose

Nagle przyszła do mnie i Nali Rose. Kazała sobie wyjaśnić, co to znaczy, i że szpiegowała nas cały czas, łącznie ze spotkaniem Towy. Poczułam się lekko urażona, bo przecież mogły to być jakieś prywatne sprawy, ale na szczęście nic się nie stało. Powiedziałam:
- Skoro wszystko słyszałaś, to po co jeszcze się pytasz?! Przecież wszystko było wyjaśnione!
Nala spojrzała na mnie porozumiewawczo. Miała rację, trochę za bardzo mnie poniosło.
- O co chodzi z tymi wzorami! - wyjaśniła Rose - Ciągle mówiłyście, że to tak, ja ze szczeniakami. Jakimi szczeniakami.
- Niedawno wydarzyła się taka sama sytuacja z Amonem i Veną, na ich futrze też pojawiły się takie znaki. Devia jest jedyną szamanką w watasze, więc tylko ona potrafi je odczytać. Powiedziała, że szczeniaki zostały nazwane "Wybranymi", ja "Posłanniczką", a Devia "Naznaczoną" - wytłumaczyła Alfa.
- Po co się tak nazywacie?
- Towa tak nas nazwała... - zaczęła Nala, ale jej przerwałam.
- A konkretnie chodzi o to, że Wybrańcy są ulubieńcami Władczyni, są nieśmiertelni, mają różne moce, które ma ona sama, wyczuwają każde jej objawienie, a jeszcze Towa może się w nich wcielić, a wtedy przesyła Nali (czyli Posłanniczce) wiadomości. Ponieważ Nala jest Alfą, ma za zadanie wygłaszać wolę Towy całej watasze. Ja, Naznaczona, muszę spisywać i wyjaśniać innym wszystkie przepowiednie. Księga Przepowiedni jest tu - pokazałam skórzaną księgę.
- Czy mogę ją zobaczyć? - zapytała ciekawa Rose, i już wyciągała łapę, kiedy szybko zabrałam jej książkę sprzed nosa.
- NIE! - wrzasnęłam, gwałtownie przyciskając przedmiot do piersi. Gamma chyba trochę się przestraszyła. - Nikt nie może zobaczyć jej wnętrza, bo spadnie na nas klątwa! Towa przed tym ostrzegała!
- No dobrze, już nie będę - powiedziała wadera, jednak dalej chciwie spoglądała na księgę. Chyba właśnie odkryłam jej działanie. Przyciąga i kusi sobą każdego.
<Rose, Nala?>

Od Mack'a C.D Sharisy


Pewnego dnia spytałem Sharise , czy mogę z nią polować.Ta się nie zgodziła , widziałem w jej oczach lęk i niepewność.Postanowiłem odpocząć nad strumieniem , aby nie myśleć o pięknej waderze.Obudził mnie jej promienny śmiech.Przyglądałem się jej.I zagadnąłem
-To dlatego nie chciałaś iść?-zapytałem z wyrzutem.
-Nie...po prostu nerwy wzięły górę i ....nie miałam odwagi-powiedziała.
Byłem zaskoczony.Jak ona mogła się mnie zawstydzić?
-Ale nie masz czemu się mnie bać i zawstydzać moją obecnością.-uspokajałem waderę
-No wiem , ale ty jesteś taki...
-No jaki powiedz mi bo inaczej się obrażę.-zażartowałem
-Podobasz mi się.-ucichła
Sam byłem wypłoszony.Nie wiedziałem wcale co mam jej odpowiedzieć.Patrzała na mnie jak na Alfę lub Betę.
-Czemu się tak na mnie wpatrujesz?Ja nie odwzajemniam twych uczuć!Zostaw mnie w spokoju ty wadero!-zaklęłem i odwróciłem się.
Za moimi plecami stał Amon i Vena Ayra.To na nich patrzała się Sharisa przyszło mi na myśl.
<Vena Ayra>

Od Rose C.D Devii


Rankiem obudziłam się czując kończyny ,cieszyłam się niezmiernie z tego powodu.Może nareszcie zacznę chodzić a nie się czołgać jak glizda.Zobaczyłam przed sobą Mor Szu - Magię . Wilk zaczął wypowiadać różne słowa po czym zniknął.Nie zdążyłam orzec czy to basior czy wadera.Nawet nie podziękowałam nie rozumiałam nic.Zamierzałam czołgać się do jaskini Alfy.Nie do określenia była moja radość gdy same me kończyny stanęły chwiejnie na ziemi i zaczęły biec.Chciałam opowiedzieć wszystko siostrze Nali.Gdy miałam wkroczyć do jej mieszkania usłyszałam rozmowę jej i Devii , które były czujne i niezwykle zdenerwowane.Przerwałam im weszłam i się przywitałam tak jakbym nic nie słyszała a usłyszałam tylko tyle:Mój ojciec , mieszka...mnie...wilk ....zachowanie całkiem jak... .
Niestety wadery nie zauważyły iż chodzę sprawiając mi przykrość . Mimo to ktoś zawołał mnie.Wyszłam z jaskini i ujrzałam Zuko powiedział mi iż zgadza się z treścią listu. Miałam podejść już do wader , ale te wybiegły jak oszalałe i nie miałam sił długo za nimi biec.Mimo to śledziłam je .Weszły do zamku Towy.Czekałam aż z niego wyjdą.Gdy wyszły miały całe futro w piśmie.Poszłam za nimi nad rzeczkę.Słyszałam ich rozmowę.
-Wytłumaczcie mi to ja wszystko słyszałam aż od jaskini po ten moment.Oczekuje odpowiedzi.Nawet nie zauważyłyście ,że mogę chodzić...
<Nala,Devia>

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Od Devii C.D Nali

Przerażona patrzyłam, jak Towa podnosi Nalę, która szarpała się i wyła z bólu. Na jej futrze pojawiła się kolejna przepowiednia, tym razem o tym, że Alfa mam od teraz przekazywać wiadomości od Towy całej watasze. Ona, władając ciałami i umysłami naszych dzieci, będzie jej przekazywać swoją wolę, a ponieważ Nala jest Alfą, ma rozgłaszać wieści. Wkrótce wadera została opuszczona na ziemię. Ja, w razie wypadku, wyłączyłam swój umysł. Zrobiłam słusznie, ponieważ zaraz to ja zostałam uniesiona. Towa mi także wypalała znaki na sierści, jednak nic nie poczułam. Jedynie moje oczy zaczęły świecić oślepiająco białym blaskiem.
Gdy znów znalazłam się na ziemi, symbole przestały świecić. Pędem uciekłyśmy z mrocznego pałacu Towy. Pobiegłyśmy nad jezioro. Nala odezwała się:
- Co znaczą słowa na moim futrze?
Powiedziałam:
- Przepowiednia jest bardzo długa, więc powiem ci ogółem: Towa będzie przez Amona i Ayrę wysyłać ci telepatyczne wiadomości, a ty masz przekazywać watasze jej wolę.
- No dobrze, a twoje? Są inne od moich... - stwierdziła.
- Naprawdę...? Myślałam, że takie same... - zdziwiłam się.
Przejrzałam się w tafli wody. Gdy przeczytałam przepowiednię, oniemiałam.
- Dobra, ta jest dość... No, po prostu przeczytam ci całą:
"Naznaczona będzie całą wolę madprzyrodzoną spisywać z przepowiedni comiesięcznych, w Wielkiej Księdze Przepowiedni Towy. Wolą pani Życia i Śmierci jest, aby świętej tej księgi nie ujrzał na oczy nikt, oprócz samej Naznaczonej, gdyż wielki będzie gniew Władczyni po sprzeciwie rozkazu. Dla przepowiedni owych Naznaczona musi poświęcić bliskich, strzec jak własnego serca i życia. Rozkazy Jej musi czcić i przekazywać reszcie swoich, jako jedyna Rozumna pośród nich".
- O co chodzi z tą "Rozumną"? - zapytała Nala.
- Pewnie o to, że tylko ja władam narzeczem szamanów. Czyli językiem, w którym zapisane są wypowiedzi Towy - dodałam, widząc minę wilczycy.
- Aaa... dobra. Czy podsumowując...
- ... ty musisz przekazywać informacje, a ja przepowiednie i spisywać je w jakiejś... Świętej Księdze Przepowiedni Towy, a do tego nie mogę jej nikomu pokazywać. Czyli na razie, muszę spisać przepowiednię od szczeniaków, od ciebie i ode mnie. Tylko skąd wziąć tą księgę...? - zastanawiałam się na głos.
W tej chwili w głowę uderzyła mnie ciężka, oprawiona w brązową skórę księga. Na okładce widniał wielki, błękitny kamień. Była zamknięta.
- Jak ją otworzyć? - zapytała Nala.
- Nie wiem... - przyznałam. Spróbowałam pierwszych słów przepowiedni szczeniąt:
"Oto są Ci, którzy zostali Wybrani..."
Nagle wzmógł się ogromny wiatr, a karty księgi zaczęły szeleścić. Na pierwszej stronie widniał napis:
ŚWIĘTA KSIĘGA PRZEPOWIEDNI TOWY.
Na następnej: PRZEPOWIEDNIA WYBRANYCH
Potem: PRZEPOWIEDNIA POSŁANNICZKI
A na końcu: PRZEPOWIEDNIA NAZNACZONEJ.
Wiedziałam, że te trzy nagłówki dotyczą w kolejności szczeniaków, Nali i mnie. Musiałam uzupełnić puste stronice.
- Co tu jest napisane? - usłyszałam za sobą głos Alfy.
- To tytuły każdej z przepowiedni Towy. Muszę je spisać, a co miesiąc będzie się pojawiała nowa. - wyjaśniłam.
- A czy je zapamiętasz?
- Oczywiście. Takich rzeczy nigdy nie zapominam.
<Nala?>

Od Nali CD Devii

Devia przekazała mi, że jej ojciec chciałby trochę pomieszkać w naszej watasze. Oczywiście nie miałam nic przeciwko temu, dopóki nie dowiedziałam się, że basior ten posiada charakter zupełnie jak wschodnie wilki.
Nagle do jaskini wpadła Rose. Przywitała się ciepło i już miała coś powiedzieć, kiedy ktoś zawołał
- Rose, musimy pogadać!
Wadera nic nie mówiąc natychmiast wybiegła z jamy. Ja natomiast zwróciłam się do Bety.
- Devii... Wilki ze wschodu są niebezpieczne... Nie każdy z watahy da sobie z nimi radę, kiedy zaatakują...
- Tak, masz rację - odparła. - Ale mój tata jest całkowicie nie groźny. Dla nas... - dodała ciszej
- Dobrze, niech tu zostanie - powiedziałam nie do końca przekonana.
Nagle, poczułam bardzo silny ból. Zaczęłam wyc, a za chwilę pędziłam do zakazanego boru. Nie wiedziałam nawet dlaczego... Po prostu coś mnie tam ciągnęło. Po chwili razem z Devią stałyśmy przed Tową. Bogini nie odezwała się jednym słowem, tylko siłą woli podniosła mnie do góry, a na moim ciele zapłonęły jakieś słowa, co bolało mnie jeszcze bardziej, ponieważ ten napis rzeczywiście wypalał dziury w mojej sierści. Zupełnie tak jak u Veny i Amona... Pomyślałam.

<Devia?>

Od Midnighta

Zrobiło się już całkiem ciemno, co utrudniało mi szukanie. Ciszę która trwała tam długo, przerwał odgłos łamiącej się gałęzi. Spojrzałem gwałtownie pod łapy, ale to nie ja nadepnąłem na gałąź.

Podkuliłem ogon, próbowałem ukryć zaniepokojenie, ale coś mi nie wychodziło.
Czułem że ktoś mnie obserwuje, przez co zacząłem się bać, ale szukałem dalej.

- A to klops! – Warknąłem kiedy tuż przed łapami zauważyłem sporą, jednak nie całkiem pionową w
dół przepaść.
Zrobiłem minę jak zdenerwowane małe dziecko. Nagle za sobą usłyszałem warczenie, obejrzałem się, a na mnie wskoczył jakiś wilk. Przez moją postawę zaczęliśmy turlać się do środka przepaści.

Podczas turlania się, próbowałem wydostać się z łap wilka. W końcu uderzyłem w ziemię. Ku mojemu zdziwieniu sturlaliśmy się na sam dół przepaści.


<< CDN >>

Od Devii C.D Amira


Wiedziałam, że coś się wydarzy. Amir poszedł gdzieś z synem, więc zostałam sama. Postanowiłam się przejść. Gdy wróciłam, w mojej jaskini nie powinno być nikogo. Ale nie była pusta.
W środku nerwowo krzątał się ciemny basior. Wyszczerzyłam kły i warknęłam:
- Kim jesteś i czego tu szukasz?! Radzę ci szybko z tąd wyjść!
Wilk odwrócił się do mnie przodem. Wtedy zobaczyłam jego oczy.
Zakręciło mi się w głowie.
- Tata...? - wyszeptałam, prawie bezgłośnie.
- Devi... - westchnął. - Przepraszam, ale nie mamy teraz czasu na takie przywitania... Trzeba uciekać...!
Zaniemówiłam.
- Ale... ja nie mogę. Ja mam tu męża i syna! Nie mogę ich tak po prostu zostawić. - wyjaśniłam.
- Nic nie rozumiesz... - nerwowo starał się wbić mi to do głowy. - Tu chodzi o twoje bezpieczeństwo! Oni chcą wymordować wszystkie wilki że Wschodu!
- Tato. Jestem tu Betą, nic mi nie zrobią - uspokajałam go.
Nadal nie był przekonany. Wtedy zrozumiałam, że nie chodzi tylko o mnie, ale też o niego.
- Nie martw się - powiedziałam - Zadbamy o to, żeby nikt cię nie skrzywdził. Teraz wyjaśnię wszystko mojemu partnerowi, a potem pójdę do naszej Alfy.
- Dobrze, zaczekam.
Usiadł. Ja poleciałam do Nali.
- Cześć! - przywitałam się z uśmiechem.
- Cześć - odwzajemniła gest.
- Przyszedł do mnie mój ojciec i chciałby u mnie trochę pomieszkać. Nie wiem, jak zareaguje na to Rose, bo on z charakteru jest jak typowy wilk wchodni. Chcę uprzedzić, że w mojej jaskini jest nietykalny.
- Oczywiście - odparła Alfa.
Nagle do jaskini wpadła Rose.
<Rose? Nala?>

niedziela, 13 kwietnia 2014

Od Amira

Gdy wróciłem z przeglądów terenu zdziwiłem się, bo nie było tam Devii. Wkrótce jednak wróciła, ale widać było, że jest czymś zmartwiona.
- Co się stało? - zapytałem zaniepokojony.
- Wiesz... czegoś się obawiam, a to znaczy, że niedługo to COŚ nastąpi. Znasz moje przepowiednie i wiesz, że zawsze się sprawdzają. - powiedziała, nie patrząc na mnie.
- No... dobrze. Teraz zabiorę gdzieś Amona, żebyś mogła nad tym pomyśleć, dobrze?
Skinęła głową. Rozłożyłem skrzydła i wyfrunąłem z jaskini.

Ogłoszenie

W radością informuję, że odkryłam coś takiego, jak "Aplikacja Blogger" na telefon, i teraz macie ode mnie gwarancję dodania postu w max. 4 godz., bo zwykle watahę odwiedzam na telefonie. Mam Internet także w szkole i innym takich miejscach, więc można wysyłać do mnie opowiadania na: Howrse: ulcia troć
Doggi: Fanaberia
niezależnie od pory dnia.
Pozdrawiam,
Amir

czwartek, 10 kwietnia 2014

Nowa członkini!

                                            
                                                                     Faantaasia,
                                                              Strażnik terenu

środa, 9 kwietnia 2014

Nowa członkini! - Sara


Imię: Sara
Wiek: 3 lata
Płeć: wadera 
Cechy: szybka, w miarę skromna, ale posiadająca poczucie własnej wartości. Jeżeli jest zdenerwowana - bez kija nie podchodzić. Jest przyjacielska, ale woli spędzać czas w gronie prawdziwych przyjaciół, niż wśród dużej grupy znajomych. 
Partner: szuka
Rodzina: zmarła
Zauroczenie:brak
Funkcja: Szermierz
Jaskinia: nr 22
Rasa: Wilk Natury
Nick na Howrse: olina1616
Inne zdjęcia:


Odchodzą!

Vanilli, Scoda i Ache 
Brak czasu i chęci

wtorek, 8 kwietnia 2014

Od Midnighta

Szedłem przez las, byłem zmęczony. Amki zachorował i nie mogłem spać. Szedłem właśnie po zioła, które pomogą wrócić mu do zdrowia. 
Bałem się o niego. Nareszcie po zaledwie trzech godzinach szukania dojrzałem dokładniej na oczy i zobaczyłem właściwą roślinę. Pobiegłem po nią szybko, ale z przed nosa zjadł ją młody jeleń. Warknąłem na niego a on uciekł. Niestety rośliny już nie było. Westchnąłem. Robiło się ciemno, Nala pewnie się martwiła. Musiałem szukać od nowa… 

<<CDN>> 

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Od Nali CD Kiary

Właśnie wracałyśmy z Veną od Rose, kiedy podeszły do mnie dwie wadery. Nigdy wcześniej ich nie widziałam, więc pomyślałam, że mogą to być wilczyce ze wschodu. Zaczęłam się denerwować. Nagle jedna z nich podeszła bliżej i już miała coś powiedzieć, kiedy warknęłam
- Kim jesteście, i czego tutaj szukacie?!
- No więc. Ja jestem Kiara, a to jest...
- Skąd jesteście?! - natarczywie pytałam, choć wiedziałam, że nie stwarzają żadnego zagrożenia, ponieważ dawno wdarłam się do ich umysłów.
- Przybywamy z...
- Nala! - ktoś krzyknął - Daj im spokój!
Po chwili zauważyłam, że to była Rose. Miałam wielką ochotę... A z resztą, nie ważne...
- Rose, one...
- One chcą dołączyć. Przecież dobrze to wiesz. - przerwała mi
Przez chwilę dziwiłam się jej zachowaniem, ale nagle przypomniałam sobie, że nauczyłam ją czytać w myślach.
- Dobra. - mruknęłam
- Too... - wtrąciła się Kiara - Mogłybyśmy dołączyć? - spytała niepewnie.
Stałam w zamyśleniu. Byłam wściekła. Chciałam przemówić im do rozsądku, ale Rose przesłała mi paraliżujące spojrzenie i odparłam
- Tak.

<Rose? Albo Kiara?>

czwartek, 3 kwietnia 2014

Od Kiary - Jak dołączyłam?

Odłączyłam od watahy z moją przyjaciółką Czika. Jestem pół lwem pół wilkiem , maja mama była lwem a tata wilkiem moja siostra jest również tak jak ja jest pół lwem i pół wilkiem , ale tata mi mówił że więcej cech zyskałam po wilku ale za to po mamie zyskałam silny uścisk szczęk więc z zabawami zemną ostrożnie . Moja mama nie należy do watahy tam gdzie należałam ponieważ jest lwem ale za to byłam z ojcem w stadzie. Pewnego dnia ojciec mi powiedział że grozi nam sąsiadujące stado i kazał mi uciekać więc posłuchałam ojca i w nocy kiedy wszyscy spali próbowałam uciec by nikogo nie obudzić lecz nie stety zauważyła mnie Czika i się pyta. 
-Dokąd idziesz przecież jest noc.-Zapytała się Czika 
-Niestety muszę odejść -Odpowiedziałam ze smutkiem. 
-Czemu? 
-Nie jesteśmy tu bezpieczni 
-Nie mów głupot przecież jesteśmy bezpieczni-Odpowiedziała głośniej. 
-Nie jesteśmy odchodzę. 
Zaczełam powoli odchodzić , gdy nagle zatrzymała mnie i powiedziała. 
-Idę z tobą przecież cię nie zostawie-Powiedziała stanowczo. 
Uśmiechnełam się i wyruszyliśmy w drogę.Po kilku dniach dotarłyśmy na pustynie spragnione , głodne i zmęczone , po pewnym czasie przyleciał sowa , już zaczełam szykować do ataku lecz Czika mnie zatrzymała. Sowa nagle przemówiła. 
-Nie atakujcie mnie a ja was uratuje-Powiedziała sowa. 
-Jak ptak ma nam pomuc na środku pustyni-Zdenerwowałam się. 
-Wskaże wam drogę do pewnej watahy gdzie będziecie bezpieczne-Odpowiedziała sowa. 
-No dobra którędy mamy iść?-Zapytała się Czika. 
Sowa zaprowadziła nas do gór przypowiedni. Nagle krzyknełam 
-Spójż wilk!- krzyknełam. 
-Nie krzycz bo nas usłyszą-Powiedziała ze strachem Czika. 
-Niby dlaczego?-Zapytałam. 
-Jeszcze nas zaatakuje-Odpowiedziała. 
-Co ty nie wyglądają groźnie. 
-Właśnie chciałam was tam zaprowadzić , poradzicie sobie dalej. -Mówiąc to odleciała. 
-Jak my mamy tam dojść?-Zapytała Czika. 
-Normalnie poprostu do niej dojdziemy no chodz-Odpowiedziałam. 
Gdy dotarłyśmy spotkałyśmy alfe o imieniu Nala. 
(Nala???)

Nowości

Jak już pewnie niektórzy zauważyli, nasza wataha ciągle jeszcze jest w budowie. Prawdopodobnie co jakiś czas będą dodawane jakieś nowości. Ostatnio zostały dodane:

  • nowe reklamy, każdy musi wkleić na swoją prezentację przynajmniej jedną dowolną
  • nowe rasy wilk Gwiazd, wilk Krwi, wilk Ziemi, wilk Nieba wilk Życia, wilk Kosmosu i wilk Żywiołów (szukamy osób, które napisały by do nich opisy!)

Dziękujemy,
Administratorzy WPW

wtorek, 1 kwietnia 2014

Od Nali CD Rose

Poszłam z Dante do Rose, aby podziękować jej za uratowanie córki.
Po wejściu do jej jaskini przywitałam się:
- Witaj Rose.
Jak widać wadera się przestraszyła, bo aż podskoczyła ze zdumienia.
- O, Nala... To ty. Trochę się przestraszyłam.
- Co tam Pani pisze? - Vena zrobiła się dociekliwa
- Arya! - zganiłam ją
- O, przepraszam! - zaczęła Rose - przecież nie wypada mi pisać w obecności Alf!
- Rose, nawet tak nie mów. Pisz dalej, nie przeszkadzaj sobie. Przecież nie jestem jakąś tam królową, jestem zwykłą członkinią stada. Przyszłam żeby podziękować Ci za uratowanie Dante.
- Nie ma sprawy. - odparła
Nagle Vena zaczęła przeraźliwie głośno krzyczeć. Wiedziałam co się stało, bo Devia mi wszystko wytłumaczyła.
Po chwili do jamy wpadł wściekły Amon. Zaczął warczeć, a potem umilkł. Podszedł do Ayry i złapał ją za łapę. Oboje zaczęli świecić, tak jak w zakazanym borze. Wiedziałam, że to Towa nadchodzi, ale wolałam się upewnić
- Amon, co się stało?

<Amon?>