środa, 30 kwietnia 2014

Od Amira C.D. Midnighta

Zauważyłem basiora, który... przerzucał sobie nad głową waderę, którą okazała się Rose. Spostrzegłem, że jest nim Mid. Rzuciłem się na przeciwnika, zwalając go z nóg. Korzystając z chwili, dorobiłem sobie skrzydła, wziąłem na grzbiet nieprzytomną waderę i delikatnie położyłem ją na czubku rozłożystego drzewa, by nic jej się nie stało. Po czasie basior ocknął się, podniósł i otrzepał z ziemi. Wyszczerzył zęby. Po szkarłatno-czerwonym kolorze jego oczu stwierdziłem, że zmienił się w potwora.
- Midnight! - krzyknąłem. - Co się z tobą dzieje!
- Ze mną?! - zdziwił się, szczerząc kły. - Co się dzieje z TOBĄ! Trzymasz jej stronę!
- Czego od niej chcesz?!
- Ja? Niczego. Przecież nic jej nie robię. - uśmiechnął się kpiąco.
Wpadłem we wściekłość. Zmieniłem się w niedźwiedzia i ruszyłem na wroga, przewalając go głową. Potem po namyśle przybrałem postać smoka i atakowałem z powietrza. Na koniec, jako wąż wstrzyknąłem do jego krwi antidotum. Natychmiast zasnął. Stanąłem przed nim już w normalnej postaci, ciężko dysząc. Po chwili Midnigt ocknął się. Jego oczy odzyskały zwykłą, ciemną barwę. Rozejrzał się wokoło, a jego wzrok zatrzymał się na moich ranach i nadal nieprzytomnej Rose. Zadrżał.
- Ja to zrobiłem, prawda? - spytał.
- Tak. - odparłem poważnie. - Rose po twoim ataku ciągle jest nieprzytomna, trzeba ją zanieść do Kay'a.
- Dobrze. Pomogę ci, jesteś ranny - zaproponował.
- Nie, dziękuję. Poradzę sobie.
Zamieniłem się w smoka i poleciałem do jaskini medyka, a Mid biegł za mną.
<Rose, Midnight?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz