piątek, 25 kwietnia 2014

Od Dante CD Amona

Mama i ciocia Devia przemawiały do całej naszej watahy, ja z Amonem poszliśmy jeszcze nad jezioro. Chlapnęłam go wodą. Myślałam, że on także po prostu mnie ochlapie, ale basior wrzucił mnie całą do wody.
- Amon, co Ci jest? - spytałam
- Ech... Nic - burknął
- Jak to nic? - szturchnęłam go. - Przecież widzę, że coś się stało...
- Vena... Ja... - nie skończył, bo mu przerwałam.
- Proszę, mów mi Dante. Nie lubię tych dostojnych i oficjalnych imion Vena Ayra. Jestem po prostu Dante.
- Dobrze, Dante. Zastanawiałem się czy... Yyy... Noo... Ty... Nie jesteś przypadkiem.... Ech, nie ważne.
- Jednak ważne, bo się jąkasz.
- No i co z tego?
- Zawsze, kiedy się jąkasz dzieje się coś ważnego.
- Zastanawiałem się... Czy....

Nagle przybiegli do nas mama, tata i Devia z jakąś waderą i basiorem. Mama do nas podeszła i powiedziała:
- Towa, nakazała, abyśmy połączyli swe watahy.
- Ale kto? Jakie watahy? Co?
- Towa nakazała abyśmy połączyli się z północną watahą w jedno stado. - Potwierdziła ciocia Devia. - I zrobimy to... Przez ślub... - zacisnęła zęby.
- Ale czyj ślub? - powoli nachodziły mnie złe myśli.
- Twój i Kastora. - mama wskazała na młodego wilka.
- Ale... Ja nie... Nie mogę. Mamo, zawsze mówiłaś, że sama powinnam wybrać...
- Tak, ale nie mamy wyboru.
- Ale... - chwilę się zastanowiłam. - Ale ja już wybrałam! Jestem z Amonem! - krzyknęłam, oddaliłam się o kilka kroków i zaczęłam biec.
Amon pognał za mną. Rozmawialiśmy w biegu.
- Co ty robisz?
- Musisz mi pomóc. Nie widzisz co się dzieje? - zapytałam błagalnie.

<Amon>






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz