środa, 30 kwietnia 2014

Od Sary

Czekałam na pustkowiu Towy na mojego pierwszego ucznia. Siedziałam i wpatrywałam się w pustkę, myśli wirowały w mojej głowie. Rozmyślałam jeszcze tak z pięć minut, kiedy usłyszałam szelest.
> - Nie skradaj się i tak ci to nie wychodzi.- Powiedziałam się nawet nie odwracając się do przybysza.
> - Są wiesz, że tu jestem i się na dodatek skradam?- Spyta zdziwiony basior
> - Szelest Cię zdradził. Po pierwsze skradasz się nie umiejętnie i stajesz na suchej trawie, a po drugie gdybyś szedł twoje kroki byłoby wyraźniej słychać.- Powiedziałam odwracając się do niego.
> - No, no masz niezły słuch.
> - Przyszliśmy tu oceniać moje zalety czy nauczyć Cię czegoś pożytecznego? Pokaż, na co Cię stać.
> - Co masz na myśli?- Zapytał
> - Zaatakuj mnie.- Powiedziałam z nutką zażenowania.
> - Nie atakuje wader.
> - Na wojnie niema różnicy czy to basior czy wadera, gdybyś się tak zachowywał na pewno było by po tobie. Atakuj!
> - No dobrze.- Uległ i odwrócił się przeszedł kilka kroków i nagle zawrócił i skoczył w moim kierunku, a ja zrobiłam tylko dwa kroki w prawą stronę. Basior odwrócił się, gdy wylądował ma ziemi i ponownie chciał mnie zaatakować, ale znowu tylko przeskoczył kamień, po którym chodziłam, kiedy on próbował mnie zaatakować.
> - Skończyłeś już skakać przez kamień? Może w końcu zaatakujesz?- Spytałam
> - Jaka mądra się znalazła, może ty zaatakujesz?
> - Nie chce Ci zrobić krzywdy.
> - Aha, po prostu boisz się, że przegrasz. No dawaj maleńka, co?- Po tych słowach rzuciłam się na niego i od razu leżał na ziemi.
> - Nigdy, ale to nigdy nie nazywaj mnie „maleńka”!!!- Warknęłam.
> - No dobrze, ale złaź już ze mnie. – Powiedział.
> - Czego uczyli Cię wcześniej?
> - Walki jeden na jednego, skradania, taktyki, rozpoznawania zapachów i kamuflowania się i zarywania do fajnych wilczyc.
> - Jeszcze słowo, a będziesz leżał na ziemi.- Powiedziałam
> - Dobra, tylko żartowałem.
> - No to zobaczymy, co Ci zostało z tych lekcji. Najpierw taktyki.
> -Opisz sytuacje.
> - Wróg jest dwukrotnie liczniejszy, wilki słuchają się tylko ich przywódcy, nie działają na własną rękę.
> - Staramy się utrzymać pozycję i nie pozwolić wedrzeć się wrogowi.
> - A coś sprytniejszego?
>  - ...
>  - Ich przywódca nie walczy tylko wydaje polecenia, trzeba się po prostu pozbyć ich przywódcy.
> -  Niezły plan.
> - Inny przykład. Obie armie są tej samej liczby i w ogóle, ale za to przeciwnik jest o wiele szybszy.
> - Ustawiamy pułapki ziemne, przez które będą musiały przebiec i je złapiemy.
> - Dobrze. Z taktyk na razie tyle. Teraz rozpoznawanie zapachów.- Powiedziałam i zakryłam mu oczy. Przyniosłam z lasu: gałąź, na której była przed sekundą wiewiórka, gniazdo ptaka, i korę, o którą ocierała się nieznana mi wilczyca. Najpierw podałam mu gniazdo ptaka.
> - Zastanów się, co to jest.
> - Gniazdo jakiegoś ptaka chyba gawrona.
> - Dobrze, a to.- Powiedziałam i podstawiłam mu pod nos gałąź.
> - Pachnie wiewiórką.- Stwierdził
> - Aha, a to.- Oznajmiłam i podsunęłam mu pod nos korą.
 - Nie wiem.- Powiedział po dłuższej chwili zastanowienia.
 - To jest zapach wilka dokładniej wilczycy i od razu uprzedzę twoje pytanie nie mój. Przejdźmy do kamuflowania się. Masz pięć minut na ukrycie się w obrębie pięciu kilometrów, a ja mam Cię znaleźć.- Powiedziałam i zakryłam oczy. Odczekałam pięć minut i zaczęłam szukać. Wiatr wiał z zachodu i czuć było w nim jego zapach, ale wiatr zmienił na chwile kierunek i zaczął wiać ze wschodu, było w nim czuć delikatny zapach lasu i prawie niewyczuwalny jego zapach.
 - Sprytnie.- Powiedziałam do siebie.
 Zaczęłam biec w stronę lasu, niedaleko bagnistego terenu zauważyłam śladu jego łap odbitych na wilgotnym podłożu. Szłam za śladem, aż doszłam do niewielkiej polany w środku lasu. Trop się urwał. Stanęłam na środku polany i rozejrzałam się wokół, za jednym z drzew widać było koniuszek ogona basiora. Wyszłam niezauważona z polany i zakradłam się po cichu do basiora, który nawet się nie zorientował, że zaszłam go od tyłu.
 - Buuuu- powiedziałam, Mack się wystraszył.
 - Jak? Ty ...tam ... jak?- zaczął się jąkać
 - Nieważne, co nam jeszcze zostało?
 - Skradanie się i walka jeden na jednego.
 - Jak dla mnie to to już próbowałeś, ale dobrze, co najpierw?
 - Skradanie.
 - No dobrze. Tylko wróćmy na pustkowie.- powiedziałam i ruszyłam w stronę pustkowia, a Mack postąpił tak samo.
 - To co skradanie i walka jeden na jednego ?
 - ok.- powiedział i zniknął w zaroślach,a ja poszłam na środek. Zamknęłam oczy i myślałam.
 - Tym razem idzie pod wiatr dlatego go nie czuje, ale wybrał strasznie suchą ścieżkę i słychać go w niektórych momentach. - pomyślałam i oszacowałam gdzie jest i rzuciłam się na niego od razu poległ na ziemi.
- Twoje umiejętności razem wzięte oceniam na 3= (trójka na szynach)
- Może następnym razem lepiej mi pójdzie.-powiedział.
- Mam taką nadzieję, a teraz wracamy.- powiedziałam
(Mack)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz