sobota, 23 sierpnia 2014

Od Tamed

-Selvatico....
-Powiedziałem ,,nie", Tamed! -Miałam ochotę się rozpłakać, on nie rozumiał....
-Ale...Selvatico...o-on potrzebuje ciep-pła i mi-mi-miłości...-Jąkałam się-Możemy mu pomóc, ale ty... nie chcesz...-spuściłam pysk, czułam że łzy nadchodzą, nie chciałam by je widział, ucierpiała by moja duma.
-Tamed...-Wyszeptał delikatnym barytonem, nachylając się nade mną, jeszcze bardziej spuściłam pysk.-Wiesz że możemy mieć własne szczenięta, prawda? -Zapytał zmartwionym głosem, ledwie zauważalnie skinęłam. Troskliwie dotknął łapą mojego policzka. -Oh, złotko-wzdychnął. To wystarczyło by popłynęły łzy, oderwałam się od ciepła jego łapy, obróciłam i biegiem zwróciłam się ku wyjściu. 
-TAMED! -Rozległ się za mną krzyk basiora. Wciąż mnie nawoływał, ale ja już uciekłam z jaskini nie oglądając się. Łzy płynęły po moim pysku i skapywały na moją pierś, mocząc mi futro. Najmniej bolało mnie to, że się nie zgodził. Chodziło o coś innego. O coś, o czym on nie wie, a ja nie chce mu mówić. 
Nigdy nie urodzę mu szczeniaków. Nigdy. Za bardzo się boję. Nie dałabym rady, kocham szczeniaki i pragnę też mieć szczenię, ale... to nie dla mnie. A... a z Azają moglibyśmy być szczęśliwi, wiem to... po prostu wiem. Jedynym problemem jest niechęć Selvatico, której mogę nie przełamać. Mimo to spróbuję. Zrobię wszystko co w mojej mocy!
Łzy przestały płynąć, a ja nie miałam zamiaru wracać. Tu było mi tak dobrze....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz