poniedziałek, 28 marca 2016

Od Newta

- I to będzie twoje zadanie.
Och nie! Znowu to samo! Stłumiłem jęk i oderwałem wzrok od tego co, jaśniało za skalnym wyjściem, czyli skąpanej w blasku słońca polanie. W ciemnej jaskini było chłodno, powietrze stęchłe, niestety nie można nawet było myśleć o wyjściu z rady, z zwiąsku z czym nie było nawet mowy o upragnionym łyku świeżego powietrza. W tym pomieszczeniu byliśmy uwięzieni od kilku godzin i nie mogłem się doczekać, kiedy wreszcie wypuszczą mnie z tego skalnego więzienia i znajdę się na pełnym słońcu. Bo widoki, ledwie sto metrów dalej, były wyjątkowo pociągające. Po obu stronach wyjścia równiutkie rzędy świerków, za świerkami brzozy, za brzozami ogromne dęby sięgające nieba, w których aż roiło się od zwierząt, krzaki z ostrymi kolcami, rozkosznie pachnąca trawa i wiele innych rzeczy. A po jednej stronie za drzewami i krzakami widać było pas połyskliwego jaśniutkiego piasku, za którym migotał na seledynowo, jak gigantyczny drogocenny kamień, sam Pacyfik!
- Słuchasz mnie, szczeniaku? Halo? Newt, odpowiedz.
Westchnąłem i rysując kilka kresek na ziemi powiedziałem:
- Tak.
Przedsobą miałem mojego instruktora i Venę. Instruktor zerkał na mnie, z tym, że wcale nie z zainteresowaniem, tylko obojętnie, natomiast wpatrująca się we mnie z oczekiwanpatrzącymra, kilkakrotnie pokiwała głową.
- Dobrze. Masz zebrać dla mnie informacje. Wyruszysz jak najszybciej... Ale po zebraniu.
Osatnie zdanie dodała widząc mój ogon tańczący w powietrzu. Super! Wreszcie będę mógł wyrwać się z tego miejsca, choć na chwilę. Zmieniłęm pozycję i mruknąłęm:
- Tak jest. Pani prośba jest moim '***' rozkazem i obowiązkiem.
Powiedziałem co trzeba było i znów wlepiłem ślepia , zafascynowany tym, co dane było mi zobaczyć, a mianowicie kolejny niedokładny szkic. Na ogromnej płachcie materiału zaznaczono góry, doliny oraz ważne miejsca takie jak nijakie centrum czy wodospad. Rewelacja! Nigdy nie widziałem takiego ustrojstwa, bo i gdzie? Wśród plażowego piasku i w konarach drzew? Nie ma szans! A nawet jeśli moja Wataha coś takiego posiadała, to moi ,,cudowni" instruktorzy solidnie dbali bym nie znalazł się w pobliżu takiego cuda.
- A czego pan go nauczył?
Mój nauczyciel, choć niespiesznie, odszedł od jednego z planów, wiszącego na ścianie. On zawsze był czujny i NIGDY nie tracił kontaktu z rzeczywistością. Ja tak. Kiedy coś mnie zaintrygowało odpływałem na całego. Nieraz trzeba było pomachać mi ręką przed oczami bym powrócił z zamyślenia.
- Jest odpowiednio wyszkolony. Mieliśmy mały poślizg z obroną umysłu- tu rzucił mi spojrzenie spode łba i kontynuował.- ale udało nam się to doprowadzić do perfekcji. Nikt nie odczytał jego zamiarów i wspomnień. To tak jakby natknąć się na mór.
Na co ja, przewróciłem oczami. Nie znosiłem tych lekcji. Ale odnosiły skutek. Już cały czas zamykałem myśli nawet we śnie. Wzdrygnąłem się. A dziesięć godzin później, bez żadnych wykrętów i ucieczek wstąpiłem na teren watahy podmuchu wiatru. Szpieg był na miejscu. Powoli zrobiłem kilka kroków....i to był ogromny błąd. W moją stronę biegł już jakiś basior, a u jego boku gnała wadera. A ja bardzo dzielnie dałem nogę. Nie umiałem jasno myśleć. Tyle tu było zapachów. Strażnicy granicy mnie doganiali i BUM! Zderzyłem się z jakąś, białą z czarnymi pręgami, waderą. Wstałem trochę skołowany i wymruczałem przeprosiny. Zaraz potem zderzyły si ę ze mną dwa wilki. Przyciśnięto mnie do ziemi. Brakowało mi tchu. Nademną pojawiły się głowy. Dwie strażników, jedna szarego wilka i ostatnia potrąconej przeze mnie wadery. Był tam jeszcze ktoś ale widziałem go- bądź ją- tylko kątem oka. A świat i tak zaczął się rozmazywać i rozpływać. Wiedziałem, że wpadłem w tarpaty. Postanowiłem, że przy pierwszej okazji wymknę się im. Ale co może zdziałać młody basior, właściwie nadal szczeniak, przeciw pięcioru wilkom? Zacząłem się miotać i Hura! wypuszczono mnie bym stanął na własnych łapach. Podniosłem się i odruchowo się otrzepałem. Byłem otoczony strażnikami na przeciwko czterem wilkom. Wilkom patrzącym bardzo złowrogo.

( Ktoś? Ktokolwiek? Przepraszam, że takie to długie. Porażka mego życia... Ale cóż może ktoś odpisze...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz