sobota, 12 marca 2016

Od Amira - Wielkie Starcie

To już dzisiaj. Nadszedł ten dzień. Ostateczne starcie przeciwko Venie Ayrze. Cała wataha ustawiła się na Pustkowiu Towy w szeregach, nad ziemią wisiała gęsta mgła. Stałem na przodzie, pełniąc funkcję Dowódcy Straży. Nie łudziłem się nawet, że Amon przyjdzie, i jak się okazało, miałem rację.
Dante jeszcze się nie zjawiła. Nie wiedziałem, jaką armią dysponuje, mogliśmy się tylko domyślać. Nadal nie wiemy także, co dzieje się z Absque i gdzie jest. Najpewniej nie wie nawet, że to o nią toczy się cały bój.
- Melody, weź dwóch szpiegów i idźcie na zwiady - poleciłem krótko. - Zbyt długo ich nie ma.
Wadera kiwnęła głową i zniknęła we mgle. Czekaliśmy w gotowości, jednak ja odpłynąłem myślami daleko. Devia z częścią wader i szczeniętami została w Oazie Lueli, za to Sacra uparła się, aby być na polu walki.
Z rozmyślań wyrwał mnie krzyk nadbiegającej Melody:
- Amir! To pułapka! Oni...!
Ja jednak wiedziałem już, co się dzieje. Zaszli nas od tyłu, a teraz wybiegli z Lasu Mgieł z wyciem i okrzykiem wojennym. Było ich wielu, jednak mieliśmy przewagę.
- W tył zwrot! To pułapka! - wrzasnąłem na całe gardło. Zacząłem przeciskać się na przód oddziału. Wilki Veny zaczęły już atakować. Gryzły i rzucały się na naszych, a krew polała się obficie z obu stron. Odpowiedzieliśmy równie brutalnie. Miałem jednak plan. Na początek do walki postawiłem tylko wyszkolonych wojowników, szpiegów, obrońców, morderców i innych przystosowanych do walki oraz ochrony słabszych. Teraz, kiedy wróg był osłabiony, musiałem znaleźć odpowiedniego posłańca, który da sygnał pozostałym, czekającym na skraju Lasu Pagitty.
W tłumie błysnęła mi biała sylwetka Sacry.
- Misue! - krzyknąłem, zwracając jej uwagę - Sprowadź pozostałe oddziały!
Misue skinęła głową i zniknęła w plątaninie ciał.
Kiedy wszyscy opadali już z sił, pojawiło się wsparcie. Medycy, magowie, opiekunowie, druidzi, wszyscy z dzikim okrzykiem entuzjazmu ruszyli na wyczerpanego wroga. Zacząłem rozglądać się za córką, ale nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Z końcu z przerażeniem zobaczyłem sporej postury szarego wilka z kulawą nogą, ciągnącego Sacrę za ogon w w kierunku lasu.
- Misue!
Wadera szarpała się, gryzła i kopała, a jednak przeciwnik był silniejszy. Próbowałem się do niej dostać, jednak tłum skutecznie mi to uniemożliwił.
- Odwrót! Ewakuacja! - krzyknąłem.
Zaczęliśmy się cofać. Wróg zrobił to samo, widocznie chcąc przerwać bitwę aby opatrzyć rannych.
Wpadłem do Lueli.
- Zabrali Sacrę - powiedziałem Devii, a ona spojrzała na mnie z przerażeniem.
- Jak to?
- Oni nie wiedzą, kim jest. Mogą potraktować ją jak pierwszego lepszego i od razu zabić. Wysłałem już oddział szpiegów, aby ją znaleźli i negocjowali warunki wymiany, jak nie, odbili.
Devia zastanowiła się chwilę z niepewnym wyrazem twarzy.
- Amirze, a jeśli... posłuchaj, Sacra jest młoda i piękna, jeśli oni... oni...
Zacisnąłem zęby.
- Cholera, nawet tak nie mów. Na razie nic nie możemy zrobić. Trzeba czekać.
<Melody, Party, ktokolwiek? Napiszcie o odbiciu Sacry. Rozwiązanie z Veną zostawcie mi>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz