Przez sen poczułam wbijające się w moje skrzydło pazurki. Poruszyłam się. Cokolwiek co na mnie siedziało, zaskrzeczało. Gwałtownie się obudziłam i podniosłam głowę jednocześnie otwierając oczy. Moim ślepiom ukazało się inne oko. Czarne, jak węgielek spoglądało na mnie ciekawie. Od razu rozpaznałam tego ptaka. Był to strzępek osobowości mojego brata. Była to złość. Odetchnęłam z ulgą. Bałam się, że kiedyś spotkam przed sobą kruka przemiany. Bałam się go z jednego powodu- zmieniał Cobalta w potwora. W granatowo-srebno-fioletwego smoka. Skrzydlatego gada...
Mój wzrok spływał po regałach, książkach i maszynach. W końcu znalazłam mój cel- Future. Siedział przy książce i projekcie. Moim projekcie. Porównywał mechanizmy. Wszystko wskazywało, że zamierza zbudować moje ustrojstwo. Poczłapałam do niego i się przytuliłam.
-Jak ci idzie ?
Popatrzył się na mnie a jego pysk rozjaśnił wilczy uśmiech.
- Pewna szalona wadera wymyśliła, że zrobi torbę. Ale nie byle jaką. Ma rozpoznawać swojego właściela. I jak wilk, do którego należy torba pomyśli o jakiejś rzeczy, którą do niej włożył. Oczywiście musi się bardzo skupić. Ale jak się nabierze wprawy to idzie bardzo łatwo.
- Mój projekt...- odpowiedziała zadowolona z siebie.- Torba nic nie waży, ale im więcej rzeczy jest w środku, tym bardziej trzeba się skupić.
Zaczęliśmy. Najpierw musieliśmy rozpalić i wykuć części. Szkoda, że nie ma kowala- pomyślałam. Dopisać do listy pomysłów. Listę prowadził Cobalta z małą pomocą mnie. Obecnie- miała ponad dwa metry długości.
Future sięgnął po któryś z kolei eliksir. Otworzył wieko i jaskinię wypełnił huk. Chwilę potem zaczęłam się śmiać. Wszystko - regału, machiny, kruki - było w lukrze. Mój partner cicho zachichotał. Cali byliśmy w różowym lukrze. Amoro, Cobalcie udał wam się żart. Oblizałam pyszczek. Smaczny żart...
środa, 16 marca 2016
Od Ember CD Cobalt
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz