niedziela, 20 marca 2016

Od Cobalta CD Lapiz

Musiałem chwilę odpocząć. Strzała przeszkadzała ruchom mięśni. Pasłęk w zarośla. Położyłem głowę na łapach i dyszałem. Nadal byłem jako smok. Rozłorzyłem skrzydła. Zwykle miła czynność teraz stała się torturą. Jednak żyłem. Strzała wbita w pierś przebiła się w okolice serca. Bolało jak diabli. Jednak nie chciałem się wycofać. Zamknąłem oczy i ogarnęła mnie ciemność.
Gdy się obudziłem mało nie zemdlałem i nie powróciłem do świata snów. Leżałem jako wilk. Ledwo żyjący basior. Nareszcie przemiana. Nie potrafiłem nad nią panować. Na szczęście to jeszcze nie koniec. Czułem, że za kilka godzin będę mógł wstać i chwilę pochodzić. Jednak martwiła mnie jedna rzecz. Następna przemiana w smoka może mnie kosztować życie. Czułem, że moje duchy powoli znikały. Została ich mała ilość a ja i tak nie mogłem przywołać Medyka. Ba! Nawet kure, choć taka mala nie mogłem sprowadzić z zaświatów. Nice. Po prostu cudownie.
W pewnym momencie usłyszałem głosy. Był to głos wadery i basiora. Nagle ich zobaczyłem. Rozmawiali a wadera pobierała głowę. I wtedy mnie zauważyła. Podbiegła i spojrzała z góry.
- Co tu robisz?
- Dokładniej? Staram się nie wyzionąć ducha- uśmiechnąłem się blado.- Ale się nie przejmujcie. Idźcie w inne miejsce. Przecież zwłoki i zdeformowane ciała to nienajlepsza scenaria na pierwszą randkę.
Uśmiechnęła się. Podniosłem się powoli. Patrzyłem na Sandiasa i Lapiz. Wyszczerzył em zęby. Odkuśtykałem . Czułem na sobie spojrzenia. Zerknąłem za siebie. Wilki patrzyły na mnie. Basior z ulgą jakbym przerwał krępujący moment lub dał nowy temat do rozmowy. Wadera z zainteresowaniem. 
- Pa Lapiz.Pa Sandiasa.- mrugnąłem.
- Pa...
Ruszyłem i już miałam zniknąć w zaroślach kiedy wadera znów się odezwała. 
-Jak masz na imię?
Pytanie mnie zdziwiło. Kogo go obchodzi?
- Cobalt.
Zionąłem w zaroślach. Kierowałem się w stronę gór. Miałem wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Po przekroczeniu lasu byłem pewny. I wiedziałam też, że to była jedna osoba. Weszłem na pagórek i spojrzałem w niebo. Zaczynało się ściemniać. Rozłorzyłem skrzydła. Ile ja bym dał żeby być tam w górze...
( Lapiz? : witaj w watahę! Nie musisz mnie śledzić. Może to być np. wściekły niedźwiedź albo Amora... Bez różnicy. Oba osobniki potrafią rozszarpać mnie na strzępy.Jeszcze raz Cześć!)

1 komentarz:

  1. Albo będziesz się bawić z Sandiasem w śledzenie wilków. Albo najlepiej puść wodze fantazji i sama coś wymyśł :)

    OdpowiedzUsuń