sobota, 27 lutego 2016

Od Princy- spotkanie z duchem!

Wczoraj Amir ogłosił, że funkcja Głównego Maga jest wolna więc próbuję to zdobyć.
Poleciałam ( nie dosłownie) za Góry Przepowiedni. Ale jakiś potwór stanął mi na drodze. Ział ogniem, śmierdział jak lokomotywa i do tego był 10 x większy ode mnie.Postanowiłam użyć najprostszego zaklęcia jakie znałam. 
- Dargona taki ta!!!!!!!!- krzyknęłam ale to nic nie zdziałało.
-Vrecu tu?!- powiedziałam ale demon tylko się zmniejszył- Vreeecuu tuuuuu!!!!!!!!
W tym momencie demon stał się 3 raz mniejszy.
- Ty! Ja się ciebie nie boję!- krzyknęłam lecz demon wciąż większy ode mnie zbliżył się i za zionął ogniem na mnie. Obudziłam się po 2 minutach.
- Jeszcze tu sterczysz? Xeriavatu abra cadabra!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Demon wydał z siebie ostatni ryk i poległ.
Wytłumaczę jakich zaklęć użyłam. Daragona taki ta- zaklęcie do lewitacji, nie zadziałało na takiego demona. Vrecu tu- zaklęcie nie znane bo wymyślone przeze mnie. Ustanowiłam, że będzie znaczyć zmniejszenie.\
Xeriavatu abra cadabra- zaklęcie uśmiercające.
Szłam dalej gdy ziemia obsunęła się i poleciałam na dół- krzyknęłam:
- Daragona taki ta! - I poleciałam do góry.
Jak ja nie lubię gadać do siebie! No ale trzeba iść dalej. Szłam po skalnych półkach raniąc sobie łapy. Nagle...za Górami Przepowiedni niczego nie znalazłam. Użyłam wtedy zaklęcia:
- Ivanesca luktempro!- zaklęcie które sprawia, że przedmioty pojawiają się.
Miałam już wchodzić gdy na mojej drodze stanął wielki koto- pso- dziko- orzeł. Miał głowę kota, ogon i sierść psa, nogi dzika i skrzydła orła.
- Zejdź mi z drogi! Stara, głupia świnio! 
- Nie wpuuuuuszcze cie!- krzyknęło to wielkie dziwactwo
Miałam tego dość! Moje zaklęcie którego uczyła mnie Melody było słabe, to było to zaklęcie:
- Trup nie żyje trup jest głupi! Lartak!- powiedziałam ale zwierzę tylko się zaśmiało. 
- Myslisz, że to zaklęcie zadziała?!- krzyknęło to cuś
-Koniec tego! Lutranko trup strategio!
Tutaj wytłumaczę jakie to zaklęcia ,Lartak- zaklęcie kamienujące. Lutranko trup strategio - zaklęcie zamieniające w kamień i uderzenie pioruna.
- I co? - spytałam kochanego zwierzaczka- nie do śmiechu?
Weszłam do jaskini i to co zobaczyłam mnie zamurowało!Pełno ksiąg. Zaczęłam je przeglądać by zobaczyć które zaklęcie uwalnia od klątwy i różnych dziwnych innych rzeczy. 
Przeszukałam wszystkie lecz tylko jednej nie mogłam dosięgnąć. Użyłam zaklęcia lewitacji. 
-Daragona taki ta!
Książka podleciała do mnie a ja otworzyłam ją na ostatniej stronie.
- To zaklęcie zadziała! Eureka! - krzyknęłam a za mną pojawiał się duch Dayinayi. 
- Witaj o niestrudzony wędrowcze. Jak się nazywasz?- zapytała mnie a ja skamieniałam ze strachu
- Ja... ja... jestttem...., Prinsessa. Ty to pewnie Dayinaya. Tak? - zapytałam niepewnie 
- Tak, przyszłaś żeby mnie uwolnić?
- Tak, poczekaj.
Wedy zaczęłam przebierać łapami nad kryształową kulką.
- Demta! Drmia trata! Uwolnij tą waderę od złego uroku! Demta! Drmia!
Od razu Dayinaya zaczęła się zmieniać z ducha w normalną istotę.
- Dziękuję Prinsesso! - krzyknęła na odchodne i poszła do chmur i wróciła z nich już normalna i ... różowa!
Te zaklęcia które wypowiedziałam były z księgi. Dokładnie nie wiem co one oznaczają, ale musicie się domyślić....
- Proszę, daj to Alfie byś mogła udowodnić, że to ty mnie uwolniłaś!
Dała mi małą część chmury na której byłam ja! I ona!
Wróciła do domu. 
<< Amirze, nie wiem czy jest dobrze>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz