czwartek, 6 marca 2014

Od Amona - C.D. Veny

Trochę głupio było mi się przyznawać, że nie panuję nad swoją umiejętnością, bo byłem przekonany, że Dante umie na zawołanie zamieniać się w potwora. Ale jeszcze głupiej mi się zrobiło, kiedy ona bez niczego po prostu mi powiedziała. Pomyślałem, żebym tylko się teraz nie popisał, i żeby np. nie wyrosły mi teraz ośle uszy. Jak na złość stało się przeciwieństwo moich myśli - od razu pojawiła się para wielkich, długich, szarych uszu, tylko że porośniętych piórami. Vena zerwała się.
- Amon, co ci jest?! Co ty masz na głowie? Bo wiesz, ja niezbyt... - urwała.
- Tak, wiem, niezbyt widzisz na niebieskie oko. Mama mi mówiła.
Po tych słowach waderka zaczerwieniła się ze wstydu. Chyba była trochę zła na swoją mamę, że mówi bezproblemowo o jej wadach. Zobaczyłem jednak zaciekawienie na jej twarzy, i teraz mi na twarz wpełzły rumieńce.
- Dante... Tak naprawdę to ja wcale nie umiem nad tym panować. Przepraszam... a tak naprawdę to wyrosły mi ośle uszy. Ale chyba wiem, na czym to polega. Akurat pomyślałem o tym, żeby się jakoś nie popisać, i o tych uszach... - powiedziałem zarumieniony.
- No, nie wiem, czy z moją umiejętnością się tak da... - stwierdziła zrezygnowana Ayra. - A... wiesz, głupio trochę wyglądasz z takimi uszami. Spróbujesz je odczarować, czy coś tam...?
- No w sumie mogę... - odpowiedziałem i skupiłem się na myślach: "nie chcę już mieć oślich uszu", "nie chcę już mieć oślich uszu", "nie chcę już mieć oślich uszu"...
Otworzyłem jedno oko i przejrzałem się w wodzie. Nie podziałało.
- To bez sensu - jęknąłem. - Chyba muszę poprosić tatę...
- Dlaczego twojego tatę? Przecież twoja mama chyba jest szamanką, nie? - rzuciła kąśliwie.
- A ty znachorką, od magicznych urazów, tak? - odciąłem się.
- No tak, ale...
- Mam to po tacie. Mój tata jest super, on też się z tym urodził, ale on nauczył się nad tym panować dwie godziny po odkryciu... Też bym tak chciał.
- Aaa... dobra.
Roześmieliśmy się. W tej chwili podbiegł do nas Ache.
- Hej, chcecie się ze mną pobawić? - zapytał z nadzieją.
Przypomniałem sobie o uszach, i szybko schowałem się za mamę. Dante pospiesznie starła swój rysunek łapą. Nikt nie odpowiedział.
- Nie to nie - rzucił niedbale i odszedł.
Odetchnęliśmy z ulgą.
<Dante?>



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz