piątek, 7 marca 2014

Od Amona - C.D. Ache'go

Kiedy Ache odchodził, przelotnie zobaczyłem łzy w jego oczach. Nie wiedziałem dlaczego.
Odetchnęliśmy z ulgą.
- Jak tam twoje uszy? - spytała Dante.
- W porządku - odpowiedziałem krótko - Ale muszę iść do taty. Chcesz iść ze mną?
Waderka przytaknęła i ruszyliśmy. Kiedy doszliśmy, tata siedział nad czymś w swojej jaskini. Ayra westchnęła.
- Jest cudownie - szepnęła.
- Super - zgodziłem się - Tata ma swoją własną jaskinię, ale prawie z niej nie korzysta. Mieszkamy w 4.
- Cześć Amon, witaj, Dante. - tata uśmiechnął się do nas. Vena nie odpowiedziała.
- Tato, bo wiesz... pomożesz z uszami? - zapytałem zawstydzony.
- Jasne, ale myślę, ze sam sobie jeszcze nie poradzisz, więc trochę ci pomogę... - powiedział, po czym mruknął coś pod nosem i uszy zniknęły! Ot, tak.
- Dzięki - przytuliłem się do taty.
- Nie ma sprawy.
- To pa, tato! - zawołałem.
- Do widzenia, proszę pana. - powiedziała Dante i wyszliśmy.
Kiedy wróciliśmy, Ayra znowu zaczęła rysować na piasku, a ja się przyglądałem. Ponownie pobiegł do nas Ache.
- Wróciłem, żeby pokazać, że ja też umiem się zmieniać, ja też jestem magiczny i wcale nie chcę się przypodobać Dante! - krzyknął buntowniczo.
Osłupieliśmy. Całkowicie nie wiedzieliśmy, o co mu chodzi. Wreszcie wadera odezwała się nieśmiało:
- Ale my nic takiego...
- Nie kłam! - zawołał a w jego czach znów pojawiły się łzy. Zacisnął zęby i powiedział:
- Sam słyszałem, więc nie próbujcie mi niczego wmawiać. Mówiliście, że jestem niemagicznym głupkiem, któremu podoba się Dante.
Teraz ja powiedziałem:
- Ale my naprawdę nic nie mówiliśmy. Może jednak jesteś magiczny? Chodźmy do mojej mamy.
Poszliśmy w drugą stronę, do Ametystowej Jaskini nr 4, gdzie moja mama obdzierała jelenia ze skóry.
- Mamo, mogę cię o coś zapytać...? Chodzi o Ache'go. - odezwałem się.
- Oczywiście, skarbie - odpowiedziała - Więc jaki macie problem?
- No bo... - zaczęła Dante.
- ...Bo Ache mówił, że go przezywaliśmy, a ja jestem pewien, że on w to wierzy, ale my też nic nie powiedzieliśmy. - dokończyłem za nią. - I przypuszczamy, że on ma jakieś moce.
- Dobrze - powiedziała mama, usiadła i zwróciła się do Ache'go:
- Jakie masz umiejętności?
- No... ja potrafię zmieniać się w potwora, ale kiedy do nich podszedłem, to powiedzieli, że mi nie wierzą...
- A o czym myślałeś, kiedy do nich szedłeś?
- Dokładnie to o tym, że nikt mnie nie lubi, i że chciałbym stąd odejść. - powiedział stanowczo, lecz zdławionym głosem. - A potem oni nazwali mnie lamusem, i powiedzieli, że... że... - przerwał ze załzawionymi oczyma.
Mama zamiast odpowiedzieć położyła jedną łapę na głowie Ache'go, a drugą na głowie Dante. Oboje natychmiast zesztywnieli, a jej zaświeciły się oczy. Po chwili znów wszystko było normalne.
- No tak, tak myślałam... - mruknęła do siebie pod nosem i zaczęła szperać po regałach z książkami.
- Co się stało?
- Myślę, że to czar powodujący odczuwanie tylko tego, co się przewidywało.
- Nie rozumiem.
- Chodzi o to, że idąc do nich, myślałeś, że nikt cię nie lubi, i chociaż ani Amon, ani Dante się nie odzywali, to ty usłyszałeś to, o czym myślałeś - czyli to, że nikt cię nie lubi.
- A czy to da się wyleczyć? Nie chcę żyć z czymś takim - jęknął Ache.
- Obawiam się że nie, ale na pewno da się to opanować. - powiedziała mama i się uśmiechnęła - A to wymaga cierpliwości i czasu.

<Dante? Ache?>



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz