niedziela, 16 lutego 2014

Od Jamesa - Jak dołączyłem?

Nie no... Cały czas to samo. Rodzice mimo iż nie mieszkamy już razem cały czas zadręczają mnie pytaniami, a dokładnie jednym "Kiedy znów się zakochasz?". Chodzi o to, że w naszej watasze, gdy samiec ma już 4 lata zazwyczaj posiada partnerkę, szczenięta, a nawet wnuki. Ja niestety nie potrafię i nigdy nie potrafiłem się zakochać. Miałem kiedyś partnerkę przez tydzień, wszyscy myśleli, że będzie z tego wielka szczęśliwa rodzinka, ale ja nie potrafiłem. Byłem z nią tylko dlatego, by zadowolić watahę. Para alfa z każdym dniem jest coraz bardziej niezadowolona z mojego postępowania, sami próbowali mnie już zeswatać z niejedną waderą, a raz nawet z ich własną córką! Ja jak na dżentelmena przystało odmówiłem i wróciłem do swoich zajęć. Dzisiaj jednak miałem spodziewać się wizyty samicy gamma - Elyon.
Siedziałem, jak zawsze rano na swojej jaskini. Byłem wypatrującym więc dostałem jaskinię z dala od innych z płaskim dachem. Czekałem w spokoju i ciszy na gammę, aż zaczęły nachodzić mnie dziwne myśli: "James daj sobie spokój... Wiesz, że oni chcą Cię tylko zeswatać", "Nie będziesz szczęśliwy", "Tutaj nigdy nie zaznasz szczęścia, a tym bardziej miłości." itd.
Te wszystkie myśli, nawet małe, gdy wziąłem razem do kupy miały sens. Po co mam być w watasze, gdzie nikt nie akceptuje mojego wyboru życia singla? No po co? Chyba tylko po to, by inne wilki miały kogoś z kogo można się pośmiać. Bez dalszych rozmyśleń poderwałem się na równe nogi i popędziłem w stronę granic naszych terenów. Byłem pewny na 100%, że chcę odejść, niestety...
Będąc na granicy drogę zagrodził mi mój własny brat. Był wysokim, dobrze zbudowanym czarnym basiorem z blizną na lewym oku. Zrobiłem mu ją, gdy byliśmy jeszcze szczeniakami. Jasper (tak nazywał się mój brat) zabronił mi odejść, lecz ja nie dawałem za wygraną, chciałem odejść i dałem mu to jasno do zrozumienia. Wtedy zaczęła się walka. Strony były wyrównane, ponieważ byliśmy równie wysocy, równie silni oraz nasze żywioły był podobne. On dzierżył żywioł cienia i lodu, a ja ognia i lodu. W końcu Jasper'owi podwinęła się łapa, wtedy ja nieumyślnie, w furii skręciłem jego ciało w pół. Było słychać tylko trzask łamanych kości oraz krzyk jego ciężarnej partnerki. W mig wróciła mi samokontrola, wtedy ranny uciekłem jak najdalej mogłem.
Po paru dniach wędrówki wycieńczony, głodny, spragniony oraz lekko ranny (uleczyłem się w miarę możliwości) znalazłem się w jakiejś zimowej krainie. Wszystkie sosny i jodły, jak i gleba były pokryte grubą warstwą białego puchu. Położyłem się pod rozłożystym (wysokim) drzewem tak, że głowa wystawała mi poza jego gałęzi. Zmęczony zamknąłem oczy i udałem się na małą drzemkę.
Spotkałem Nale , która była alfą w watasze i spytałem
-Czy mogę dołączyć do twojej watahy ?
-Tak ależ owszem.
Pobiegłem wraz z moja piękna harfą do jaskini w której byli wszyscy inni członkowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz