czwartek, 6 lutego 2014

Od Devii

   Kiedy owego pięknego ranka  po raz pierwszy zobaczyłam Rose, od razu wiedziałam, że się nie polubimy. Miałam wrażenie, że ona się mnie boi. Nie wiem dlaczego, ale czułam się wściekła. Gamma zagadnęła mnie a ja niechętnie odpowiadałam na każde jej pytanie. Zaczęłam jej rzucać ostrzegawcze spojrzenia. Wykorzystałam moment, w którym Nala podeszła do wadery, aby zniknąć niespodziewanie. Spokojnie obserwowałam całą sytuację. Rose zaczęła rozmawiać z Amirem. Ogarnęła mnie wściekłość. Jakim prawem ona mogła rozmawiać z MOIM partnerem?! Postanowiłam użyć Czaru Snu, żeby ją trochę przede mną zastraszyć. Kiedy zauważyłam, że wilczycę powoli ogarnia senność, wzbiłam się w powietrze. Po krótkiej chwili Rose osunęła się na ziemię, a wszyscy jak na zawołanie podbiegli do niej. Amir przez chwilę wydawał się do głębi zaskoczony, że towarzyszka jego rozmowy nagle zasnęła. Jednak wkrótce przez jego twarz przepłynął cień zrozumienia, i stał się znowu opanowany i rozważny.
   Spojrzał na mnie. Byłam zdziwiona, że patrzy w moim kierunku, jednak wiedziałam, że mimo mojej niewidzialności wyczuł mnie. W jednej chwili wyrosły mu skrzydła i basior wzbił się w powietrze. Leciał tak za mną dość długo, aż poczułam się zmęczona. Zniknęłam na chwilę w gałęziach drzew, po czym moja drobna postać znów była widoczna. Po kilkunastu sekundach oczekiwania Amir nadleciał i usiadł obok mnie. Byłam tak lekka i zwiewna, że gałąź, nawet gdyby była żywa, nie poczuła by mnie. Drzewo ugięło się jednak pod ciężarem mojego partnera.
Szybko udałam smutną i strapioną. Po chwili ciszy Amir odezwał się:
- Dlaczego to zrobiłaś? - jego donośny, lecz spokojny głos obijał mi się chwilę w uszach, po czym prysł.
- Och, Amir! - zaszlochałam, udając zdesperowaną - Tak mi przykro! Ja naprawdę nie chciałam! To się stało tak nagle, nie panowałam nad tym! Na pewno ta wadera była ci bardzo bliska...
- Już dobrze, spokojnie - uspokajał mnie basior. - W sumie to nic się nie stało... A raczej nic się nie stanie, jeśli wszystko odkręcisz.
- Tak, chyba masz rację - powiedziałam i wytarłam z oczu sztuczne łzy - Chyba twoje towarzystwo było akurat tym czego mi było trzeba...
Oparłam głowę na jego silnym, miękkim ramieniu, a on objął mnie łapą. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę, wpatrując się w zachodzące słońce, aż w końcu Amir zdecydował, że trzeba wracać. Niechętnie przyszykowałam się do lotu.
   Gdy dotarliśmy na tereny watahy, w jaskini znaleźliśmy śpiącą Rose na posłaniu, rozgorączkowaną Vanilli, która sprawowała funkcję medyka, zmartwionego Zuko - partnera Rose i resztę watahy. Kiedy wchodziliśmy do jamy wszyscy spojrzeli się na nas, a ja zmusiłam się do bladego uśmiechu. Poczułam się zawstydzona, ponieważ dowiedziałam się, że Rose była w ciąży. Zdenerwowana Vanilli kręciła się wokół wszystkich obecnych, co raz zaglądając do wielkich ksiąg medycznym lub szukając na półkach jakiegoś zioła lub leku. Odezwałam się do niej:
- Nie zdołasz jej wyleczyć. Tylko ja mogę to zrobić.
Wilczyca wydawała się być zdziwiona, lecz ustąpiła mi miejsca i gestem wskazała, abym robiła swoje.
Podeszłam do łoża. Przez chwilę wpatrywałam się w spokojną lecz bladą twarz śpiącej, po czym zamknęłam oczy i zaczęłam szeptać przeciwzaklęcia.
- Za kilka minut Rose zacznie się wybudzać z transu. - oznajmiłam tylko po czym (ku zdumieniu wszystkich obecnych) wyszłam z jaskini. Obróciłam się jeszcze przez ramię i zobaczyłam, że podąża za mną Nala, samica Alfa.
- Co ty tam... - zaczęła, lecz nagle znikąd pojawił się Amir i położył jej łapę na ramieniu, patrząc jej porozumiewawczo w oczy. Wtedy wadera odpuściła. Byłam bardzo wdzięczna partnerowi, że oszczędził mi niewygodnych pytań. Chciałam pobyć chwilę sama.
<Dokończy ktoś?>
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz