wtorek, 25 lutego 2014

Od Devii

  Pewnego pięknego, słonecznego, zapowiadającego się na całkiem normalnego dnia postanowiłam się przejść. Specjalnie PRZEJŚĆ, a nie przelecieć, jakoś taką ochotę miałam tego ranka. Poszłam nad Jezioro Odrodzenia. Położyłam się na chwilę pod rozłożystym drzewem. Wiał przyjemny, chłodny wiaterek, wokół było tak cicho i pięknie. Nagle usłyszałam lekki szelest. Podniosłam głowę, a po drugiej stronie wody zauważyłam majestatyczną, dostojną, białą wilczycę. Rozpoznałam ją od razu. Była to Wen, bogini księżyca. Otaczała ją księżycowa poświata, tak jasna, że mimo tego, iż był dzień, wszystko wydawało się przy niej ciemniejsze. Wstałam szybko, a wtedy wadera spojrzała na mnie i zaczęła wchodzić do wody. Płynęła ciągle w moim kierunku, a w połowie drogi zanurzyła się całkiem. Próbowałam odnaleźć ją wzrokiem pod taflą, ale zamiast tego zobaczyłam swoje własne odbicie. Przeraziłam się. Wyglądałam okropnie! A dokładnie mniej więcej tak:

Pognałam w stronę watahy. "Muszę odnaleźć Amira" myślałam sobie.
   Biegłam na oślep, i z pośpiechu wpadłam na... Zuko!
"Uff... może on wie, gdzie jest Amir!" pomyślałam. Basior zaczął na mnie warczeć.
- Kim jesteś? Wiesz, że to teren watahy?! - warknął i wyszczerzył zęby.
- To ja, Devia! - zawołałam zrozpaczona.
- A skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz? Powiedz coś, co wiedzą tylko członkowie watahy.
- No dobra, np. to, że samcem Alfa przed Midnightem był Daimondo, były partner Nali, wataha została założona 20 stycznia, moim jedynym synem jest Amon, który ma na sobie klątwę, a partnerem Amir, którego koniecznie muszę znaleźć!
- Och... dobrze, wierzę ci. Mogę ci jakoś pomóc? - zapytał Zuko.
- Proszę, pomóż mi znaleźć Amira! Tylko on może pomóc mi przybrać dawną postać.
- A ty nie możesz? Jesteś w końcu szamanką.
- No, pewnie tak normalnie to bym mogła, ale wiesz... Ten stres i w ogóle... Jestem trochę spięta, i to mi uniemożliwia... - zaczęłam.
- Rozumiem - odparł krótko i ruszyliśmy.

<Zuko, dokończysz?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz