piątek, 14 lutego 2014

Od Devii - Poród

   Kiedy nadszedł wreszcie długo wyczekiwany dzień Walentynek, szłam właśnie dać Amirowi prezent, który mu zrobiłam. Było to zaczarowane serduszko wykonane z patyków i zabarwionych na niebiesko i różowo piór. Miało ono magiczną właściwość; kiedy się go dotknęło, zaraz ukazywały się wizje najlepszych wspomnień życia. Mogło to poprawić humor nawet w najgorszej sytuacji. Wykonanie tak nadzwyczajnego prezentu było dla mnie nie lada wyzwaniem, ale skończone było powodem do dumy.
   Znalazłam mojego partnera przy szczeniakach Rose i Zuko. Podeszłam do niego.
- Wszystkiego najlepszego z okazji Walentynek! - powiedziałam, po czym pocałowałam go i dałam mu serduszko. Uśmiechnął się tylko i zaproponował spacer. Zgodziłam się chętnie.
    Szliśmy przez chwilkę w milczeniu, aż poczułam skurcze w brzuchu.
- Zapomniałam! - krzyknęłam przerażona i upadłam. Zupełnie wyleciało mi z głowy, że przeciez dzisiaj miało się urodzić szczenię.
Amir pochylił się nade mną zmartwiony. Wiedziałam, że właśnie teraz młody wilczek chce przyjść na świat. Zaczęłam przeć, aż poczułam się dziwnie senna, a potem cały świat ogarnęła ciemność...
   Gdy się obudziłam, leżało przy mnie szczenię. Tak jak zobaczyłam je w przepowiedni, było koślawe i miało wielkie, czerwone oczy.
- Nie przypominam sobie, żeby miał mieć pióra - powiedziałam słabo do mojego partnera, patrząc na krzywe skrzydełka wilka - Zupełnie jakby przeszedł właśnie przez burzę.
Amir uśmiechnął się.
- Jeśli tak uważasz, nazwijmy go Amon, bo bogu wiatru.
- To dobre imię - odpowiedziałam cicho.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz