Obudziłam się i poczułam przeszywający ból. Sądząc po rozpaczliwych dźwiękach, reszta watahy też to czuła. Tylko Absque przebywająca tymczasowo w mojej jaskini, siedziała spokojnie wpatrzona w motyla. Z początku byłam zaskoczona, ale po chwili do jamy wpadła Dante i pociągnęła małą ze sobą, co zdziwiło mnie jeszcze bardziej...
Już miałam zacząć biec, ale z każdym ruchem ból nasilał się. Z utraty sił upadłam na ziemię, a Vena z Absque zniknęły z pola widzenia. Niechętnie wstałam i ruszyłam do Devii, jednak niestety nie zastałam jej w jaskini.
- Hm... Może jest u Amona - pomyślałam.
Znalazłam waderę w jamie młodej Bety.
- Witaj Devio, czy ty także odczułaś ból dziś rano?
- Tak, Amir również.
- Jak myślisz, czy ma to związek z Tową? - spytałam.
- Jak sądzę, tak. Myślę, że to przez nią. Wczorajszej nocy przyśniła mi się bogini Życia i Śmierci. Przybyli do Dante i Amon razem z Absque. Pokazała im wielkie drzwi i wskazała na szczeniaka. Tylko młoda waderka mogła przez nie przejść...
- I co dalej?! Musisz jeszcze coś pamiętać! - niecierpliwiłam się.
- Niestety, nic więcej nie zapamiętałam. Ale... Może kiedy udasz się do Towy, dowiesz się czegoś więcej...
Bez długiego namysłu bez słowa wybiegłam z jaskini Amona. Kierowałam się do Zakazanego Boru.
Podczas ciągłego biegu ból powoli obezwładniał moje ciało. W końcu bezsilnie opadłam na Ziemię, choć przez chwilę wydawało mi się, że wciąż pędzę. Przez łzy napływające do oczu dojrzałam tylko sylwetkę jakiegoś wilka, ale nie byłam w stanie rozpoznać, kto to był...
<Devia? Kay?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz