Nie byłem wojownikiem, więc siedziałem w jaskini pilnowanej przez Lolę i Nalę. Po Loli można było spodziewać się wszystkiego, na pewno nie zawahała by się zabić nieprzyjaciela. Ale Nala? Ona zabijała tylko zwierzynę. Nie wiedziałem czy jest wystraszona, bo nie miałem czasu by patrzeć nią ani na drugą waderę. Musiałem zająć się rannymi. Kay przyprowadził już trzy wilki- waderę i dwa basiory. Ja i Ariel zajęliśmy się już waderą i jedną z basiorów i właśnie naradzaliśmy się jak uchronić Diego przed amputacją. Kiedy już miałem zaproponować mój eliksir do jaskini wpadł Kay.
-Uderzyli w najsłabszych. -Ariel zatkało, ale ja zachowałem zimną krew.
-To znaczy?
-Szczeniaki i ich opiekunowie. -Zakręciło mi się w głowie. MOJA RODZINA! Tamed, Azaj... Lili mimo dorosłości na pewno jest z nimi.
-Dużo rannych?-zapytałem, mimo że liczyłem tylko na informacje dotyczące moich najbliższych.
-Rose ma złamaną łapę, Karmen zemdlała, wszystkie szczeniaki mają się dobrze. Ale Tamed umiera. Zażarcie broniła szczeniąt i.. -zapanowała mną furia i rozpacz
-Gdzie są?! -Pobiegłem za Kay'em. To nie możliwe... nie Tamed... Nie moja słodka, urocza, kochana, opiekuńcza Tamed! To jasne że broniła szczeniąt, były dla niej jak rodzina, kochała je wszystkie... Biegliśmy przez las, schowani pod gałęziami drzew.
Ciąg Dalszy Nastąpi
niedziela, 28 września 2014
Od Selvatico CD Dymitr
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz