Zleciałam na ziemię i zobaczyłam nieprzytomną Nalę. Jak dobrze, że zdecydowałam się polecieć za nią! Przyłożyłam łapę do czoła wadery, po czym wyszeptałam zaklęcie. Wilczyca otworzyła oczy.
- Już lepiej? - zapytałam.
- Tak, dzięki, Devi. - powiedziała i spróbowała wstać, ale zahwiała się i upadła. - Strasznie kręci mi się w głowie.
- To niedługo minie. Nie dasz dady pójść?
Pokręciła głową.
- Dobrze...
Wyczarowałam wielką siatkę z mgły, na którą położyłam Nalę. Złapałam jej końce i poderwałam się w powietrze. Jęknęłam. Wadera była dużo cięższa niż się spodziewałam. A może to przez osłabienie... W końcu ja jestem drobna i delikatna, a Nala jest ode mnie większa prawie dwókrotnie. W końcu doleciałam pod Wrota. Wybróbowałam inny sposób. Umysłem uniosłam wilczycę kilka cali nad ziemią i kontrolowałam jej ruchy. Razem przeszłyśmy (Nala "przepłynęła" w powietrzu) przez próg posiadłości Towy. W głowie miałam mętlik. Oczekiwałam, że Pani mi to wyjaśni. Miałam rację. Gdy tylko weszłyśmy do Sali Głównej, uniosłam się w powietrze, a moje oczy i symbole na futrze zaświeciły błękitno-srebrną poświatą. Otrzymałam nową przepowiednię:
Córka Bogów już zakwitła. Czas wypełnić to, co jej dane. Narodzone z młodych, nieśmiertelne, wykarmione Czasem i Magią. Rośnie w siłę i potęgę. Jedna z Wybranych jej przybraną matką. Wybawi lub zgubi... wybawi lub zgubi... wybawi lub zgubi... A decyzja jej przypadła...
Otworzyłam oczy, ciężko oddychając, i ze zdumieniem zobaczyłam, że jestem na polanie przed wiejściem do Boru, a obok mnie leży Nala.
- I co? - zapytała podekscytowana.
- Towa przekzała mi przepowiednię o jakiejś Córce Bogów... że zakwitła... No tak! Absque...! Narodzone z młodych, wykarmione czasem i magią... Czyli rodzicami muszą być Amon i Dante, ale tego wykarmienia nie rozumiem... Jedna z Wybranych... jakich Wybranych...? A, no przecierz...!
- Kto to są Wybrani? - zaciekawiła się Nala.
- Bogowie nazywają Wybranymi patronów. Bo wiesz, patroni nie są bogami. Są zwykłymi wilkami, które dokonały w swoim życiu CZEGOŚ, a bogowie w nagrodę mianowali ich patronami, dali nieśmiertelność i władzę nad swoim wydziałem... Bogowie lubią się wywyższać. Podkreślać to, że są lepsi od patronów... dlatego nazywają ich Wybranymi, żeby pokazać, że oni, bogowie, nie patroni, mają władzę absolutną. - wyjaśniłam.
- Czyli jedna z patronek jest opiekunką Absque?
- Na to wychodzi. Pamiętasz, jak dowiedziałaś się od małej, że jej mama ciągle mówiła coś o obrońcach... A patronką obrońców jest Merie Zuma.
- Mogło by tak być - stwierdziła wadera.
- No tak! Już wiem! - krzyknęłam. - Wykarmiona czasem i magią, to znaczy, że Absque była przynajmniej raz na uczcie bogów!
- Co to jest uczta bogów?
- Wystawna kolacja dla bóstw. Podawane jest na niej jedzenie, które obdarza siłą magiczną i nieśmiertelnością. Nikt dokładnie nie wie, co to jest, jednak wiem od Szakiena, brata Amira, że patroni raz są częstowani tym pokarmem, aby nabrać mocy. Widocznie Zuma wykradła go trochę dla małej - stwierdziłam.
- Dobrze, ale skąd Merie Zuma miałaby mieć naszą wnuczkę? Porwała?
- Bogowie ani patroni nie mogą mieć potomstwa!
- No tak, nie pomyślałam...
Zapadło milczenie. W pewnej chwili wytrzeszczyłam oczy.
- Nala, pamiętasz pierwszą przepowiednię? Że Amon i Dante zostali Wybrani?
Wilczyca zrozumiała, o co mi chodzi.
- Czyli... czyli wychodzi na to, że... że... nasze dzieci są... - bełkotała niewyraźnie.
- ...patronami - dokończyłam cicho.
<Nala? Moja kochana wena ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz