- Ja dalej ci nie wierzę. – Powiedział.
Warknąłem, moje oczy zrobiły się czerwone.
- To mi uwierz, chyba nie chcesz zginąć? – Powiedziałem już głosem potwora, bo nie mogłem się opanować.
- Wiem, że nie potrafisz mi nic zrobić. Jestem jedynym, który ci został. – Powiedział szyderczo.
- JA... MAM... RODZINĘ... – Warknąłem. Moje łapy zaczęły zmieniać się już w dym.
- Oj Miduś, opanuj się. – Powiedział cicho.
Już cały się zmieniłem. Wstałem, razem z sobą podniosłem gałąź. Ta po prostu wyleciała w powietrze, rozprysnęła kawałkami na wszystkie strony, mi nic nie robiąc, bo byłem potworem. Zaś ogromny jej kawałek spadł prosto na Nera.
Podszedłem do niego, był przygnieciony.
Wyciągnąłem go za kark, po czym rzuciłem na kilka metrów w bok.
Gryzłem go bardzo długo, bawiłem się nim. Nie robiłem sobie nic z tego, że błagał o litość.
W końcu byłem obok jaskini, w której siedziała Nala.
‘’Przez przypadek’’ wrzuciłem go do środka.
Nala aż podskoczyła, widząc ścieżkę krwi prowadzącej do całego w ranach wilka, który leżał obok niej. Wstała i odbiegła.
Wtedy wskoczyłem do jaskini. Kolejny raz uderzyłem wielkimi pazurami w jego pysk, a ten ze skowytem zaczął próby ucieczki. Jednak nie mógł wstać.
Nagle potwór odszedł. Zmieniłem się. Byłem znów sobą. Moje oczy wróciły do normalności. Dopiero wtedy zrozumiałem co zrobiłem. Byłem cały we krwi.
Nala?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz