niedziela, 9 listopada 2014

Od Spartana CD. Shayde

Wadera ugryzła mnie w ucho.
- Au! - krzyknąłem i odskoczyłem - Za co to?!
Wadera wykorzystała to i poderwała się w powietrze.
- I ty jeszcze się pytasz?! - mówiąc to odleciała, a ja pobiegłem za nią. Wiedziałem, że prędzej czy później zmęczy się, a ja jestem mistrzem wytrzymałości. Zwinnie kluczyłem między drzewami, podążając za cieniem lecącej Shayde. Po pół godznie zauważyłem, że zwalnia, a ja mógłbym jeszcze przebiec maraton. Czułem bijącą od niej determinację. Mimo chęci, jej skrzydła zaczynały wolniej machać, i po chwili zaczęła spadać. Na jej nieszczęście ( a moje szczęście) uderzyła głową o skałę. Straciła przytomność. To pozwoliło mi obmyślić plan. Znalazłem jaskinię i zaniosłem do niej Shayde. Jaskinia nie miała żadnuch otworów, więc dla lepszej widoczności rozpaliłem ogień. Wejście jaskini starannie zamknąłem ciężkim kamieniem, wcześniej obliczywszy, że wadera nie da rady go ruszyć. Usiadłem przy niej i czekałem, aż się ocknie. Przecież nie będę jej gwałcił kiedy nie będzia zachowywać świadomości.
(Shayde? Tu cię mam ;*)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz