-Shiro, ty może dasz radę wejść w takich warunkach na szczyt, ale ja jestem prawie dwa razy mniejsza od ciebie!-starałam się przekrzyczeć wichurę.-Na razie możemy iść dalej! Jeśli burza się nie uspokoi, albo jeśli jeszcze przybierze na sile spróbujemy znaleźć schronienie!-Shiro nie odpowiedział. Za to wiatr przybrał jeszcze na sile i w dodatku wiał teraz tak, jakby chciał nas zdmuchnąć ze zbocza góry. Basior stanął przede mną, żeby choć trochę osłonić mnie od wiatru. Szłam za nim ślizgając się w błocie, które miało dziwny zapach, przynajmniej dla mnie. Oboje milczeliśmy, przed nami stał głaz wielkości niewielkiego drzewa. Miałam nadzieję, że za nim będziemy mogli choć na chwilę schronić się przed wiatrem. Mój kompan był już blisko, jednak nie zatrzymał się za moim prowizorycznym, chwilowym schronieniem. Przeszedł obok delikatnie szturchając kamień bokiem i nagle deszcz i wiatr ustały. Stało się to bardzo szybko. Shiro zatrzymał się zdziwiony i spojrzał na mnie.
-Jak ty to zrobiłaś?
-Yhm... to nie ja, myślałam, że ty coś...
-No jasne! Otarłem się o ten głaz! To musi być swego rodzaju wyłącznik. Ominęliśmy pierwszą przeszkodę.
-Może dlatego nikt nie chciał tu przychodzić?
-Wątpię, to zbyt błahy powód.
-Jak dla mnie, to to nie było błahe-spojrzałam w dół, na moje ubłocone łapy. W sumie to cała byłam brudna. Ale zaraz.... Przecież tu na ziemi przed chwilą nie było trawy, zakrywała ją warstwa błota...
-Shiro? Czemu tu jest tak czysto?
-Mówiłem ci, to była tylko przeszkoda. Teraz zniknęła-uśmiechnęłam się, bo nie byłam już brudna, on zresztą też.
-Czyli teraz idziemy dalej?
-Chyba tak.
-Więc prowadź, ale proszę, staraj się omijać jakiekolwiek przeszkody!
-Postaram się-poczekał, aż go dogonię i ruszyliśmy dalej.
Shiro?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz