poniedziałek, 30 marca 2015

Od Bastili

Siedziałam w cieniu drzew Zakazanego Boru. Po moich ostatnich wariactwach Towa wybaczyła mi moje zachowanie. Proponowała mi nawet, że spróbuje mi pomóc okiełznać moją mroczniejszą stronę. Odmówiłam, a więc znów mogłam być stałą bywalczynią Boru. Obserwowałam świat i słuchałam tego co działo się dookoła mnie. Naprzeciw mnie wyszły (nieświadome mojej obecności) dwie wilczyce. Jedną z nich była znana mi tylko z opowieści Arkana (Rokan zniknął na jakiś czas, więc to on robił za mojego informatora) wadera. Była bardzo ciekawa Boru i chciała tu wejść, lecz dobrze, że jej towarzyszka na to nie pozwoliła. Gdy tamta odeszła, Mięta - bo tak miała na imię wadera - patrzyła na miejsce w którym siedziałam. Zlałam się z cieniem, więc zapewne widziała tylko moje oczy. Później odeszła, ale wróciła następnego dnia. Po jej minie było widać, że tym razem chce choć na chwilę tu wejść. Szybko wyszłam z cienia aby ją powstrzymać. Byłam trochę zła, że nie posłuchała wcześniejszej rady swojej towarzyszki, więc zachowywałam się wredniej niż zwykle.
-Odejdź Mięta.

Mięta?<<<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz