sobota, 20 grudnia 2014

Od Tamed - powrót

-Selvatico, ten plan jest genialny! -krzyknęłam szeptem głosem przepełnionym entuzjazmem. 
-Wiem, ale potrzebny mi jakiś pewnik. 
-Pewnik? -spytała Lili i przekręciła głowę
-Coś, dzięki czemu będę pewny, że uciekniemy -wytłumaczył spokojnie Tico -Mam już nawet pomysł.... 
Tico opowiedział nam go z szczegółami. Był cholernie ryzykowny, ale wierzyłam w nas. Damy radę. Nasza rodzina jest silna i pokona wszystko. 
Chodziło o eliskir -Felix felicie, który powinien dać szczęscie na 24h. Podobno z jednej buteleczki może pić tylko jedna osoba, niewiadomo co się stanie, jeśli cała nasza rodzina weźmie po kropli. Byliśmy w miejscu o nazwie wilczy olimp, a to wszystko przeze mnie. Wilki w watasze nie są świadome czyhającego niebezpieczeństwa, które JA aktywowałam. Wszystko to przez "przeznaczenie". Ehhh.....

tydzień później...
-Nagle znaleźliśmy na terenach watahy. Nie wiedziałam co się stało, że wszyskie wilki, które znamy były w tym miejscu, przy nas. Płacząc wtuliłam się w mojego partnera. Selvatico, mimo swojej rozpaczy przytulał mnie i pocieszał. Kątem oka widziałam, że Lili z płaczem podbiegła do Blue, a on nie wiedział, co się stało. 
Bastili i Rokan podeszli do nas, a wadera z oszołomioną twarzą zapytała:
-Gdzie Azaj? -głośno załkałam
-On...on nie... On nie żyje... -Wytłumaczyłam płacząc Selvatico i Rokan wymienili spojrzenia. To było coś jak "współczuje ci, stary". Po twarzy Selvatico spłynęła pojedyncza łza.
***
Co się stało w następnym opowiadaniu. 
***
Do wszystkich z którymi pisałam opowiadania, jeśli nie macie nic przeciwko, to chce z wami pociągnąć wątek, że nagle np. podczas rozmowy zniknęły moje wilki i nigdzie ich nie było. 
***
Wesołych Świąt!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz