niedziela, 26 stycznia 2014

Od Amira

   Pewnego dnia jak zwykle wybrałem się na przegląd okolicy. Tym razem jednak nie zamieniłem się w orła, lecz pomyślałem, że przecież mogę tylko dodać sobie skrzydła. Po przemianie obejrzałem je dokładnie. Były ogromne i piękne. Dziwiło mnie to, że wcześniej nie wpadłem na ten pomysł. Chciałem jak najszybciej je wypróbować, więc od razu wzbiłem się ponad chmury. Latało się świetnie. Mimo swojego rozmiaru, skrzydła były lekkie, wystarczył jeden mały ruch, by unieść się na kilkanaście metrów.

Gdy tak cieszyłem się, lecąc gdziekolwiek, nagle na chmurze zauważyłem mały, jasny punkt. Zbliżyłem się i ze zdumieniem stwierdziłem, że jest to wilcze szczenię.
- Cześć, jak się tu dostałaś, mała? - zapytałem.
- Nazywam się Bantecka - odpowiedziała cicho - Moja mama była Alfą w mojej watasze.
- W takim razie dlaczego siedzisz na chmurze? - byłem coraz bardziej zdziwiony.
- No bo tu przyleciałam.
- Jak? I dlaczego nie jesteś razem ze swoją watahą?
- Kiedy moja mama wyruszyła na wyprawę, okazało się, że w trakcie została zabita przez inną watahę. A mnie wygonili, bo... bo... nie umiem panować nad swoją mocą.
- Jaką masz moc?
- Umiem zamieniać się w smoka - powiedziała cicho Banty i schowała głowę między łapami.
- Wiesz... Ja też umiem się zamieniać w smoka - starałem się ukryć zmieszanie - Mogę się zamienić, w co tylko chcę. To nic strasznego, na pewno nauczysz się nad tym panować.
Nic nie odpowiedziała.
- Chodź ze mną, znajdzie się dla ciebie miejsce w naszej watasze - powiedziałem najbardziej przyjacielsko i śmiało, jak tylko potrafiłem. - Tylko się mnie nie bój, dobrze?
Mała pokiwała tylko głową i wdrapała się na mój grzbiet. Wkrótce dotarliśmy na miejsce. Pokazałem szczenię Daiymondowi, a on powiedział, żeby zostawić ją z resztą jej rówieśników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz