Przemieszczałam się radośnie wśród krzaków borówek podjadając je. Wyśmienite, normalnie niebo w gębie. Po chwili dołączył do mnie Cobalt. Maliny! Obróciłam się do basiora.
-Cobalt tam są maliny!-krzyknęłam radośnie i podleciałam do owoców. Co z tego, że były blisko? Skrzydła same mi się rozwinęły, więc warto było skorzystać. Basior ruszył za mną wyraźnie rozbawiony. Usiadłam przy krzaczkach malin i zajadałam się nimi. Gdy skończyłam położyłam się na plecach. Cobalt spojrzał na mnie i głośno się zaśmiał.
-Co cię bawi?-spytałam lekko oburzona
-Spójrz na siebie-powiedział i wskazał łapą pobliski strumyk. Podreptałam do niego i spojrzałam w taflę wody. Mój zwykle biały jak śnieg pyszczek był teraz cały różowy od soku z malin. Zaśmiałam się na ten widok i bez zastanowienia wskoczyłam do wody, czego szybko pożałowałam. Była lodowata. W pośpiechu z niej wyszłam i zauważyłam rozbawionego basiora. Warknęłam na niego. Ups? Spojrzałam jeszcze raz na wodę, na szczęście pyszczek był czysty. Wytarzałam się w trawie by pozbyć się wody z futra.
-Gramy w chowanego?-spytałam siadając
-Możemy, ale ty szukasz pierwsza-powiedział i gdzieś pobiegł. Ja w tym czasie zakryłam oczy łapami i liczyłam.
-1,2,3,4......Szukam!-krzyknęłam i pobiegłam w stronę, w którą wcześniej pobiegł basior. Wzięłam powietrze w nozdrza, nie było go tu. Pobiegłam dalej, jednak nie mogłam go wyczuć. Postanowiłam zmienić taktykę. Stanęłam i mocno skupiona, nasłuchiwałam. Po chwili usłyszałam trzask łamanych gałęzi. Cicho przemieściłam się w tamtym kierunku. Cobalt siedział na drzewie. Haha mam go! Teraz tylko odwrócić jego uwagę. Połączyłam się w myślach z jeleniem i poprosiłam go by po szeleścił w krzakach. Basior spojrzał w tamtą stronę, a ja wleciałam na drzewo i usiadłam obok niego. Dotknęłam go łapą w plecy.
-No cześć-wyszczerzyłam się
-Jak ty..-patrzył na mnie zdezorientowany
-Magia-zaśmiałam się-teraz ty.
Zeskoczyłam z drzewa i odbiegłam kawałek, po czym rozłożyłam skrzydła i wzbiłam się w powietrze. Wznosiłam się do chmur, a chłodny wietrzyk muskał moje futro. Usiadłam na puszystej chmurze. Było mi tak przyjemnie, ogon zwisał swobodnie, a łeb spoczywał na łapach. Gdy wiatr po raz kolejny przebiegł po moim grzbiecie, zmęczenie dało o sobie znać. Zapomniałam o zabawie i Cobalcie. Po chwili zasnęłam.
<Cobalt? Dzięki i powodzenia w poszukiwaniach xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz