Latałem, latałem i miałem problem. Strzała, która utkwiła mi w piersi boleśnie przypominała o swojej obecności. Wylądowałem, przygniatającąc wojowników wroga pędzących w strone Partiego. Popatrzył się na mnie z podejrzliwością. Spróbował em się przemienić w wilka. Szłag... Pocisk, którym oberwałem mi to skutecznie utrudniał. Moja wilcza postać pojawiła się na chwilę...i znikła. A ją mało nie opadłem z bólu. Na szczęście Party zrozumiał przekaz :Jestem przyjacielem. Pozwoliłem mu wdrapać się na swój grzbiet i razem polecieliśmy w strone wroga. Wilki nieprzyjaciela zaczęły się denerwować gdy zasłonił je mój cień. Przez chwilę rozglądały się w poszukiwaniu śladów klątwy. I nagle zadarły głowy w góre. Za późno. Spadał na nie smoczy pocisk. Gdy jestem w ciele smoka nie do końca nad sobą panuje. Jednak zawałem sobie sprawę, że w moją stronę były wystawione włócznie i dzidy. Zakryłem Opartego kawałkiem błony. Zionąłem ogniem. Wszystko metale roztopiły się w wysokiej temperaturze. Wilki też dostały gratis mnustwo poparzeń.
-Juuuuuuuuhhhhhhhuuuuuu!- wilk na moim grzbiecie świetnie sobie radził. Rzucał kamieniami i innymi dziwnymi rzeczami w nieprzyjaciela. Pomyślałem o Skórze jak ona by na to zareagowała? Pewnie padła by że śmiechu widząc smoka a na nim wilka. Party zaskoczył że mnie i ruszyliśmy do boju. Odtrącił wroga z łukiem ode mnie. Przekazał em mu spojrzeniem ogromną wdzięczność. Uśmiechnął się lekko. Spróbował em też. Układałem zęby w uśmiech. Najwyraźniej kiepsko mi to wyszło, bo jeszcze bardziej wyszczerzył zęby. Uśmiechając się w środku bitwy.
(Party?: unik, kop, strzał i może trochę ci pomogłem )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz