Zeszliśmy z górki. Chwilowe zawieszenie bitwy. Nie wiem kto to wymyślił, ale mi się podoba. Bardzo zmęczona weszłam w dół, w dolinę. Smoka ani śladu. Cobalta jako wilka również. W sumie nie dziwię się, że chce odpocząć. Dostał mnustwo strzał wbitych w łuski...
- Daliśmy radę.- odezwał się Future.
Stał u mego boku i patrzył na pole bitwy. Na ziemi było mnustwo śladów łap. Obecnie mnustwo wilków wspinało się po ścianach wgłębienia w stronę lasu. Było też dużo rannych. Medycy właśnie im pomagali. Na szczęście chyba nikt nie poległ. Obok mnie zwycięsko mazerował Kolumb. Zaraz potem rozpłynął się w powietrzu, zostawiając jedynie krzyk zwycięstwa- Victoria!
- Wracamy do lasu mgieł.
Przytuliłam się. Zaraz jednak drgnęłam i podniosłam głowę.
- Wiesz co?
- Nie...
- Berek! Nie dogonisz mnie!
Pognałam w stronę lasu. Mój partner po chwili zastanowienia, podążył moim szlakiem. I uśmiechnął się delikatnie.
( Future?: zostajesz w tyle! Dogonisz mnie? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz