sobota, 14 listopada 2015

Od Macho

Budząc się poczułem ostry, tępy ból, a narastające skurcze mięśni, zmusiły mnie do wstania. Złapałem głęboki wdech i usiadłem pod chropowatą ścianą jaskini, opierając pysk na głazie i rozkoszując się gorącym powietrzem, które nie wiem skąd się wydobywało...
Tylko na chwilę, obiecałem sobie. Za chwilę wstanę.

-Halo?
Ciemnooka wader stała pochylona nade mną. Gwałtownie zerwałem się. Wilczyca cofnęła się, przestraszona. 
Oszołomiony z chwiejnym krokiem popędziłem ku wyjściu jaskini. 
Zdezorientowany zauważyłem, że na zewnątrz panuje nie naturalna cisza, a na dodatek było wciąż szaro. Czy przespałem napad na watahę? Jakoś dziwnie cicho, jakby nikogo nie było.
-Która... - nie dokończyłem pytania, ponieważ wadera, która mnie obudziła... Zniknęła? 
Mruknąłem. W takim razie musiałem spać kilka dni, ale kiedy ruszyłem wzdłuż plaży, stwierdziłem, że czuję się znacznie lepiej. O wiele pewniej trzymałem się na łapach. 
Zastanawiało mnie kim była ta wadera, nie wyglądała znajomo, a myśl, że tak po prostu zniknęła, przyprawiło mnie o dreszcze. 
Podczas, gdy tak szedłem w jednym kierunku, usłyszałem za sobą czyjś głos.
(Ktoś?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz