Nocne niebo... Takie spokojne. Pełnia - pięknie wygląda, ale przez nią często zmieniam się w potwora. Jednak tym razem spokojnie zasnąłem. Miło się wypoczywało, jednak to zaraz zmieniło się w koszmar... Obudziłam się po jakiejś godzinie od zaśnięcia, ale nie w jaskini... Byłem na dziwnej łące, po środku lasu. Pokryty krwią, nie moją.
- Co... Tu zaszło...? - Bałem się, że zraniłem, lub co gorsze, zabiłem jakiegoś wilka z watahy...
Moje obawy się spełniły... Pod drzewem leżały porozrywane na kawałki ciała trzech wilków, jeden z watahy...
- To Seri... NIE!!! - Wrzasnąłem. - Dlaczego to robisz?!
Dziwak. Krzyczę na siebie samego.
- Czy naprawdę musi tak być?! Czemu oni?! Czemu?! Te wilki nie są mieczami winne... Czemu nie zabiłeś mnie... To byłoby lepsze...
,, Gdybym zabił ciebie, zginął bym sam. " - Odezwał się głos potwora w mojej głowie.
- Ah tak? - Warknąłem - W takim razie, jeżeli się zabiję, zostawisz te wilki w spokoju?! To się zabiję!!!
Potwór oczywiście protestował, ale jest on tylko małym gówienkiem w mojej głowie, nic mi nie może zrobić.
Napisałem list ''pożegnalny" do rodziny...
Poszedłem nad przepaść, trzymając w pysku ostry kawał drewna. Przepaść była straszna... Trudno.
- Żegnaj, potworze, już nigdy nikogo nie skrzywdzisz!!! - Krzycząc to wbiłem kawał drewna w klatkę piersiową, a z mojego pyska zaczęła lecieć krew.
Na koniec zawyłem najgłośniej i najrozpaczliwiej jak mogłem, po czym spadłem w przepaść. Spadając zobaczyłem go nad sobą, z jego świecącymi oczami. Krzyczał, jak obdzierany ze skóry, powoli zmieniając się w czarny dym... Obrzydliwe.
Potem... Zamknąłem oczy, Żegnajcie wszyscy... Ty już chyba koniec...
Nie pamiętam, co było dalej... Czułem wolność.
Ktokolwiek? Znajdziecie mnie? Czy będe żył?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz