Ostatnie miesiące traciłam na uciekanie z watahy i potajemne zajmowanie się córką , która rosła w siłę i robiła się coraz to ładniejsza. Nikt nawet nie zwracał uwagi na moje długie nieobecności , pewnie się przyzwyczaili. Wczoraj jednak Mack jeszcze bardziej zwariował , śledził mnie . Zauważyłam to dopiero karmiąc Cleo. Rzucił się w dziuplę próbując wygryźć większą dziurę i mnie rozszarpać w jednaj chwili gałąź na której stał trzasnęła. Basior spadł niefortunnie na ziemię a gałąź spadająca za nim wbiła mu się w brzuch. Spanikowałam skoczyłam do niego i od razu ciągnąc go biegłam w stronę watahy . Zauważyłam tylko , że Devia krzyczy do mnie.
-Mack nie żyje!
-Wołajcie medyka !!! - dałl się Amir
-Demeter? Demeter! Nie mdlej!
Tylko po usłyszeniu tych słów Devii padłam na ziemię widząc iż mój ukochany nie żyje. Zresztą może to i dobrze . Był poważnie chory psychicznie rzez zatrucie się miksturą.
<Devia? (napisz o tym jak mnie ratowaliście , bo Mack już nie żyje)>
piątek, 12 grudnia 2014
Od Demeter
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz