Przechadzając siebie terenach watahy, zauważyłam białą waderę.
- Witaj, jesteś nowa? - spytałam uśmiechem.
- Tak, jestem tu od paru dni.
- Jak się nazywasz?
- Melody.
- Ja jestem Devia, samica Beta - przedstawiłam się, po czym zerknęłam na jej skrzydła - Lubisz latać?
Melody pokiwała ochoczo głową.
- Możemy urządzić wyścigi - zaproponowałam - Stąd do... Parku Tajo. Co ty na to?
- Bardzo chętnie - zgodziła się z uśmiechem.
Ustawiłyśmy się na linii startu i rozłożyłyśmy skrzydła.
- Do biegu... gotowi... start!
Wystrzeliłyśmy w powietrze równocześnie. Zauważyłam, że jej skrzydła są o wiele większe i potężniejsze, jednak ja byłam lżejsza i bardziej zwiewna, więc przez cały czas dotrzymywałam jej kroku. Wpadłyśmy na metę w tym samym momencie.
Zmęczone, przez chwilę próbowałyśmy zaczerpnąć oddech. Wreszcie odezwałam się:
- Nieźle latasz - pochwaliłam.
- Dzięki, ty też.
- Może chciałabyś, żebym zapoznała cię z kilkoma członkami? Co prawda większość watahy śpi, ponieważ padliśmy ofiarą czaru Munkszii, bogini snu. Ale kilka osób cały czas się trzyma i zajmuje się przygotowaniami do świąt. Może im pomożemy?
<Melody?>
środa, 23 grudnia 2015
Od Devii
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz