Szłam powoli przez opustoszałe tereny watahy. Nie wiedziałam co się działo, dawno nikogo nie widziałam i w sumie to tęskniłam za innymi wilkami. Już od ponad dwóch (a może nawet trzech?) miesięcy nic się tu nie działo. Tego dnia postanowiłam zapytać o radę Drzewo Życzeń, bo miałam już dość samotności. Ono musiało wiedzieć co się dzieje z resztą.
Na myśl o spotkaniu kogokolwiek kto mógł mówić przyspieszyłam. Biegłam truchtem przez Tereny Polowań. Nawet nie spojrzałam na spłoszone sarny.
Już po kilku minutach moim oczom ukazał się potężny pień i rozłożyste gałęzie Drzewa. Liście na jego gałęziach przybrały pomarańczowe i żółte kolory, ale nie opadły. Widok był prześliczny, wręcz widziałam doskonale wyczuwalną aurę mocy otaczającą grube konary. Przez chwilę napawałam się tym uczuciem, ale potem skupiłam się i spróbowałam oczyścić swój umysł.
Na próbę zadałam w myślach pytanie: Czy możesz mi pomóc? Nic się nie stało (oczywiście spodziewałam się braku reakcji) ale nie zniechęcałam się co chwilę powtarzając to zdanie jak mantrę.
Nagle poczułam czyjąś obecność. Rozejrzałam się, ale nikogo nie zobaczyłam, więc znów skoncentrowałam się na Drzewie. Jednak uporczywe uczucie nie znikało. Spróbowałam to zignorować i po raz kolejny spytałam: Czy możesz mi pomóc? Moje zdziwienie nie miało granic, gdy usłyszałam odpowiedź. Usłyszałam potężny głos... wewnątrz mojego umysłu...
-A czego ci trzeba?
-Yyy... Ja... No bo...-zaczęłam się jąkać.-Szukam wilków-udało mi się to w końcu z siebie wykrztusić.
-Wilków powiadasz? Idąc na południe natrafisz na pewną watahę. Znajduje się około dwa dni drogi stąd.
-Chodzi mi o wilki z mojej watahy. Wiesz co się z nimi dzieje? Eh, oczywiście, że wiesz-skrzywiłam się.-Możesz mi powiedzieć?
-Nastał ciężki okres dla twoich przyjaciół. Większość przebywa w swoich jaskiniach-czyli, że miałam rację, ucieszyłam się w myślach.-Widzę jednak jedną wilczycę na zewnątrz. Idzie teraz w stronę Morza Siedmiu Braci...
-Och, dziękuję ci! Wybacz, ale musie biec, żegnaj!
-Nie ma za co, powodzenia.
Co dziwne polubiłam to drzewo. Było bardzo miłe. Uśmiechnęłam się do siebie i popędziłam przed siebie.
Nie patrzyłam na ścieżkę i nagle zderzyłam się z czymś twardym.
-Aaa! Sefira, co ty tu robisz?!-Usłyszałam oburzony, ale znajomy głos.
-Kiiyuko?! Dzięki Ci Towo! Wreszcie ktoś żywy!
Kiiyuko?
Spróbujemy trochę ożywić atmosferę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz