Przez moment wirował mi świat przed oczyma. Po chwili zorientowałam się, że w coś walnęłam... Zaraz! To nie COŚ tylko KTOŚ! Wreszcie kogoś spotkałam! Czyżby to... Sefira?! O rany jak ja jej dawno nie widziałam (w zasadzie to nikogo już dawno nie widziałam).
-Sefira! - krzyknęłam uradowana i przytuliłam mocno waderę.
-Aaa... Kiiyuko, ja też się cieszę, ale błagam cię, puść mnie... - wydusiła wyrywając się z mojego uścisku.
-Nie wieżę jak ja cię już dawno nie widziałam. - powiedziałam podekscytowana.
Sefira zamachała ogonem i zaraz sama się na mnie rzuciła, aby uściskać mnie.
*Po jakimś czasie, gdy się uspokoiłyśmy*
-To jest bardzo podejrzane... Dlaczego nikt nie wychodzi? Coś jest nie tak...
-Też tak sądzę, aczkolwiek nie widziałam nawet alfy... - ponuro stwierdziła.
-Przejdźmy się... Może kogoś znajomego spotkamy...
Wadera skinęła głową i ruszyłyśmy.
Wszędzie dookoła osiadała mgła, a szarość przybierała z każdą minutą. Ani śpiewających ptaków, ani biegających zwierząt. Żadnej żywej duszy...
A cisza, aż piszczała w uszach. To nie jest normalne... Jakby wymordowano wszystkie żywe stworzenia z tych terenów... O czym ja myślę?! A w życiu! Co raz głupsze myśli przebiegają mi przez głowę...
Wędrowałyśmy i wędrowałyśmy, aż dotarłyśmy nad Jezioro Odrodzenia. Wyglądało potwornie, takie umarłe, nie było słońca, ani nic...
-Ktoś tam stoi - wyszeptała Sefira.
I miała racje. Nad wodą stał szary wilk, który tępo wpatrywał się w wodę.
-Yhm... - chrząknęłam, a wilk gwałtownie zwrócił się ku nas.
Jego oczy mieniły się turkusem. Już chyba wiem kto to jest....... Amir.
(Sefira? Amir?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz