poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Od Selvatico CD Bastili

Z nieprzytomną Bastilli poszłem pod najbliższe drzewo i polożyłem ją tam. Nie potrzebowała innych medyków, przecież sam nim jestem. 
Wadera po jakimś czasie ockneła się. Podszedłem do niej. Jeknęła.
-Moja głowa...auuu...
-Przepraszam Cię. Myślałem że... że... 
-To chyba na pysk upadłeś! -Zawarczała a potem przeciągle jękneła. Postanowiłem odłożyć to na potem a teraz przemówić jako medyk.
-Odpocznij sobie. Nie wolno ci wstawać przez najbliższy czas, jasne? A kłócenie się i denerwowanie raczej nie pomoże. -Uśmiechnęła się krzywo. - pójdę do zielarzy na coś na głowę i przyjdę. Wtedy będziemy mogli dokończyć kłótnie. -uśmiechłem się i odeszłem. Wróciłem po jakiś 20 minutach z naparem z nieznanych mi ziół. 
-Jestem już. A teraz pij. -Spojrzała na mnie wściekle, ale wypiła. Gdy skończyła wyraźnie poczuła się lepiej bo od razu na mnie naskoczyła. Przyjąłem pozycję obronną.
-Hej! On jest mordercą i... jest niebiezpieczny. Przykro mi że uznałem że ci zagraża i postanowiłem pomóc!
-To na przyszłość nie zgrywaj gównianego bohatera!
-Uwierz mi, już więcej mi się nie zachce-zapewniłem.-Jak widać jesteś już całkowicie zdrowa, moja robota skończona. Teraz muszę zająć się sobą. -Pomyślałem o tych wszystkich ranach i kolejnych bliznach do kolekcji. Wziąłem głęboki oddech i odwróciłem się. 
-Żegnaj. 
<Bastilli?> (nie musisz dokończyć, i przepraszam że odrazu nie odpisałam -byłam na wsi)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz