Szłam przez Las Mgieł i przyglądałam się drzewom. Rozmyślałam i rozmyślałam, aż z rozmyślań wyrwał mnie stuk kopyt. Nastawiłam uszu. Nagle z lewej strony z krzaków wybiegł jednorożec przede mną i wskoczył do kolejnych z prawej strony. Bez wahania zerwałam się i popędziłam za magiczną zwierzyną. Ta istota przypominająca konia o białym umaszczeniu, była strasznie zwinna i płochliwa. Jednorożec biegł bez namysłu i skakał kiedy wystawał jakiś korzeń, a ja oddalona od niego o kilka metrów biegłam, aż nabrałam siły i wystrzeliłam w stronę konia z patykiem na czole. Już się na niego rzuciłam w skoku, gdy jakiś wilk od mojej lewej wpadł na mnie i stuknęliśmy się łbami. Jednorożec uciekł.
- Chol**a! Co ty zrobiłeś?! - krzyknęłam rozzłoszczona. To był jakiś basior.
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz