Zdziwiona szłam powoli, ale stanowczo przez ten dziwny las... Byłam zupełnie pewna że nic mi nie grozi, więc szłam spokojnie, a kroki stawałam stanowczo i zupełnie pewnie. Nagle usłyszałam biegnące zwierzę, a gdy się odwróciłam spostrzegłam geparda biegnącego w moją stronę. Przeraziłam się, ale gdy znalazł się koło mnie odetchnęłam z ulgą. Poczułam zapach znajomej mi osobowości. To był Rakan który mnie złapał za ogon i coś szepcząc mówił do mnie. Zrozumiałam dobrze, że mówił coś w stylu ,,Chodźżesz, no spadamy stąd!". Więc ze zniechęceniem zwróciliśmy się ku granicy lasu. Basior, to znaczy... Gepard wybiegł jak strzała, jakby z niesmakiem patrząc na to miejsce, natomiast ja szłam spokojnie jakby nigdy nic. Kilka metrów, może kilkanaście dzieliło mnie od wyjścia z lasu.
<Rakan? No okay... I co będzie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz