Dołączyłem do watahy. Cieszyłem się z tego. Szedłem, szedłem i jeszcze raz szedłem. Nagle zobaczyłem piękną, białą, skrzydlatą wilczycę. Spodobała mi się od razu. Poszedłem się przywitać.
-Cześć. Jestem Elandiel.
-Melody. Miło mi.-Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. Zrobiło mi się ciepło na sercu.-jesteś nowy?
-Tak. Pójdziemy gdzieś?- spytałem
- A może polecimy?- powiedziała zerkając na moje skrzydła.-Ładne skrzydła.
-Och. Dzięki. Twoje też są piękne.-odparłem.-To lećmy!. Do biegu. Gotowi? START!- Polecieliśmy z prędkością światła.
-Nieźle latasz.-stwierdziła wadera
-Schlebiasz mi.-powiedziałem
-A co zabronisz mi?- Melody uśmiechnęła się lekko się rumieniąc.
-Przecież i tak jak bym ci zabronił to byś nadal to robiła.- Jak rozmawialiśmy to przelecieliśmy cel i byliśmy dobry kilometr dalej.
Zanurkowaliśmy...Nagle coś łupnęło.
ŁUP!
Nurkując nie zdążyliśmy zahamować i wpadliśmy prosto na jaskinię Macho.
-Hej! Trochę ciszej!- krzyknął Macho
-Sorki.-powiedziała moja przyjaciółka Melody- nie gniewaj się!
Macho prychnął i wszedł do jaskini. My z Melody śmieliśmy się do rozpuku.
Popatrzyłem na nią wzrokiem zakochanego wilka. Ona odleciała i zawołała:
- Lećmy do mnie! Pokarze ci coś.
Znów poczułem ciepło na sercu i poleciałem za nią. Po drodze spytałem:
-Melody? Zostaniemy przyjaciółmi?
<Melody?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz