Moon zgodnie z moją prośbą zwołała Radę na Wzgórze Prawdy. Przeliczyłem zebranych. Byli wszyscy oprócz Alfy. Westchnąłem i zacząłem mówić:
- Zebraliśmy się tu, aby omówić bardzo ważną sprawę. Będzie ona bardzo ryzykowna, ale jeśli się powiedzie, skutek będzie dobry dla nas wszystkich - spojrzałem porozumiewawczo na Moon - Mów.
Wadera skinęła głową.
- Chodzi o to, że chcemy zrzucić z tronu Venę Ayrę.
Wszyscy zrobili wielkie oczy.
- To jest... właściwie nie do wykonania - Demeter pokręciła głową.
- Wszyscy się chyba zgodzą, że panowanie Veny to nie jest najlepszy okres watahy - wtrąciła Devia - Byłam przyjaciółką Nali, ale, z całym szacunkiem do niej, jej córka nie potrafi zarządzać watahą. Do tego nie pozwala sobie doradzać.
- Co mielibyśmy w takim razie zrobić? - spytała niepewnie Ava.
- Spróbować - odpowiedziałem poważnie.
Wtedy usłyszeliśmy krzyki i wielką wrzawę w centrum watahy. Wiedziałem co to znaczy.
Bitwa.
Wataha Szkarłatnej Krwi już dawno wypowiadała nam wojnę.
- Atakują! Moon, biegnij po wszystkich wojowników, łuczników, morderców, obrońców, strażników, łowców i każdego, kto jest w stanie walczyć. Zbierz ich. Będziesz nimi dowodzić - nakazałem, a wadera skinęła głową - Devia, polecisz i zajmiesz się szczeniętami w Lueli, waderami i chorymi. Demeter i Ava - zbierzcie wszystkich medyków i innych, którzy będą pomagać przy rannych. Widzimy się na polu bitwy. <Moon, opisz walkę :) Wiem, że potrafisz>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz