Wiatr wieje między gałęziami, a Selvatico leży na łące, w cieniu jedynego drzewa. Rozmawia z nim, mama mówi że to normalne u wilków natury, ale on tak nie sądzi. Mimo wszystko rozmawia z nim.
-Czuje że coś się dzieje. Ostrzeż watahę. Musicie uciekać!
- Uznają mnie za wariata. - narzeka szczenię - Już i tak się ze mnie śmieją. - drzewo ciężko wzdycha.
- Jesteś wilkiem natury, oni tego nie rozumieją.
- Mówisz jak mama - burmuszy się mały - myślałem że jesteśmy przyjaciółmi.
- Bo jesteśmy - zapewnia dąb. Selvatico zamyśla się po czym szepcze:
-Ale czy oni kiedykolwiek zrozumieją?
Szczenię nigdy nie poznało odpowiedzi. Wiatr zahuczał, wściekle uderzając w małego basiora. Niósł ze sobą słowo którego znaczenia nie znał. Ludzie.
Jednak to jedno wściekle wypowiedziane słowo wystarczyło by mały przestraszył się i pobiegł do watahy. Jednak było za późno.
Może gdyby przyszedł od razu, obronili by się , lub uciekli... Ale teraz nie mógł już nic zrobić. Dwa wilki leżały martwe u jego łap. Dwie delty. Dwa wilki natury uciekające krwią. Rodzice Selvatico.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz