wtorek, 16 lutego 2016

Od Devii

Zakradłam się powoli na Amira leżącego przed jaskinią, po czym wskoczyłam mu na grzbiet.
- Wszystkiego najlepszego! - zawołałam. - To znaczy, z okazji spóźnionych Walentynek - dodałam szybko i nachyliłam się do niego.
- Tak, tak, tobie też najlepszego - cmoknął mnie i lekko się uśmiechnął - Przepraszam, że nie mogliśmy spędzić tego dnia razem. Miałem dużo pracy - westchnął i położył głowę na ziemi.
- W sumie ja też byłam zajęta - wzruszyłam ramionami.
- Co dziś robiłaś? - spytał mnie w końcu.
- To co zwykle. Poszperałam trochę w księgach, uzupełniłam zapasy eliksirów, odwiedziłam Tamed w Oazie Lueli - przetoczyłam się z niego na grzbiet, tak że teraz leżałam obok niego, patrząc na niego z ukosa - potem przeszłam się po Lesie Mgieł, a jeszcze później upolowałam jelenia. W końcu teraz muszę jeść za dwóch.
Mój partner zrozumiał przekaz dopiero po kilku chwilach.
- Co masz na myśli? - zerknął na mnie niepewnie.
Z braku innych zajęć pomachałam sobie chwilę w powietrzu łapami, po czym odparłam:
- Jeśli wszystko dobrze się potoczy, to myślę, że już całkiem niedługo wataha będzie pielgrzymkować do naszej jaskini, aby zobaczyć kolejną małą Alfę - odrzekłam wprost.
Amir westchnął.
- To... wspaniale - powiedział po chwili, ale w jego głosie słyszałam zmartwienie.
- Hej - przekręciłam się i przysunęłam bliżej - poradzimy sobie.
- Po prostu martwię się, czy to nie za dużo. Czy damy radę je dobrze wychować.
- Wiem, że masz dużo pracy. Ten cały stres nie działa na ciebie dobrze. Może nie jesteśmy najmłodsi...
- Ty jesteś - przerwał mi.
- ...ale nie jesteśmy jeszcze kalekami, więc jakoś damy radę. Mimo wszystko wierzę, że się uda - skończyłam.
<Amir?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz